Amerykański ekonomista twierdzi, że bitcoin spadnie do zera

Nouriel Roubini, który przewidział załamanie na rynku nieruchomości i recesję, jaka po nim nastąpiła w 2008 roku, teraz prognozuje najgorszy scenariusz dla bitcoina. Ekonomiści z Polski nie podzielają jego katastroficznej wizji. Jednak nie wykluczają dalszych, nawet sporych, spadków najpopularniejszej kryptowaluty.

Dodają także, że handel nią całkowicie nie zaniknie, choć tego typu inwestycje wciąż pozostaną mocno ryzykowne. Należy również liczyć się z tym, że w przyszłości banki centralne przejmą mechanizmy związane z kształtowaniem kursu walut kryptograficznych. Jeżeli to nie przyniesie efektów, zakażą ich używania. Wówczas wartość m.in. bitcoina nie będzie miała żadnego znaczenia.

Nadciąga krach?

Wykładowca w Stern School of Business przy Uniwersytecie Nowojorskim twierdzi, że wartość bitcoina spadnie do zera. Według cenionego, amerykańskiego ekonomisty, określanego też jako "Dr Doom", właśnie pęka "matka wszystkich baniek". Najwięcej na tym zarobią oszuści. Grupy przestępcze mają bowiem realny wpływ na rynek i poważnie nim manipulują. Jednak w odpowiednim momencie wycofają się i sporo zarobią. Stracą przede wszystkim drobni, naiwni inwestorzy. Oni nie chcą sprzedawać bitcoina, licząc na odbicie.

Reklama

- Powiedzmy, że Roubini przewidział załamanie rynku hipotek w lipcu 2008 roku. Miał taką wypowiedź. Jednak nikt nie pamięta, o czym mówił jeszcze rok wcześniej. Ten sam ekonomista przez cały pierwszy kwartał 2011 roku wieszczył dramatyczny krach w Stanach Zjednoczonych, który jednak się nie wydarzył. Jeśli Roubini coś mówi, to nie znaczy, że od razu tak będzie. Chociaż nie jest wykluczone, że nastąpi jeszcze przecena bitcoina o 90 procent. Możemy sobie też wyobrazić, że po spadku o kolejne 50-70 procent, znowu znajdą się nowi nabywcy, którzy uznają to za dobry moment do kupowania - twierdzi Marek Zuber, ekonomista i analityk rynków finansowych.

Z kolei prof. Krzysztof Piech z warszawskiej Uczelni Łazarskiego uważa, że Roubini mógłby mieć rację w kwestii wyceny, gdyby bitcoin był tylko pieniądzem i nie pełniłby żadnej innej funkcji. Jednak ostatnie lata rozwoju tej kryptowaluty pokazały, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny. Nie tak dawno niektórzy skazywali BTC na powolne wymarcie. Powodem tego były m.in. zbyt wysokie opłaty transakcyjne za jego przesyłanie i odbieranie (początkowo były to dobrowolne kwoty). Należy też wymienić problemy z przetwarzaniem danych. Niemniej, w ostatnich 2-3 tygodniach średnie ceny transakcji bitcoinowych mocno spadły, z ok. 30 dolarów do kilku centów. Do tego przyczynił się postęp techniczny. Powróciła zatem wiara, że bitcoin przetrwa.

- Roubini z jakiegoś powodu wymyślił spadek tej kryptowaluty do zera. Nie jest zresztą jedynym ekspertem, który to zrobił, ale widziałem też wycenę po 100 tys. dolarów. Według mnie, wartości te są wzięte z księżyca. Zero byłoby wtedy, gdyby okazało się, że ktoś złamał technologię i przejął całkowicie tę walutę. Musiałby więc produkować poza oficjalnym obiegiem dużo, dużo więcej. Natychmiast wtedy cały handel by zamarł. Jeżeli wciąż będzie się odbywał, to wartość nie wyniesie tyle, ile wskazuje Roubini - mówi Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.

Wielka bańka

Na początku 2017 roku bitcoin kosztował ok. 1 tys. dolarów. W ciągu roku jego wartość stopniowo wzrastała, pobijając kolejne rekordy. W połowie grudnia przekroczyła 20 tys. dolarów. Rosnący kurs przyciągnął nowych inwestorów. Sytuacja na rynku rodziła także poważne zagrożenie dla banków. Wówczas amerykańskie instytucje finansowe zablokowały klientom zakup bitcoinów kartami kredytowymi. W ich ślady poszedł Lloyds Bank w Wielkiej Brytanii. Cena zaczęła spadać. Dla przykładu na początku stycznia br. do 16 tys. dolarów. W pierwszym tygodniu lutego kurs wyniósł już poniżej 7 tys. dolarów.

- To, co obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach, można uznać z jednej strony za wielką bańkę, a z drugiej - za sytuację quasi piramidy finansowej. Wzrost wartości wynikał oczywiście z zakupów. Jednak nie dokonywali ich ci, którzy chcieli używać bitcoina do transakcji, ale zamierzali na nim zarabiać. Na końcu weszli drobni inwestorzy, którzy mieli mniejsze możliwości osiągania zysku. To dzieje się zgodnie ze słynnym powiedzeniem: "Jeśli ulica mówi ci, że masz kupować, to natychmiast sprzedawaj" - dodaje Marek Zuber.

Główny ekonomista X-Trade Brokers dr Przemysław Kwiecień uważa, że obecnie największy wpływ na wartość bitcoina mają kwestie regulacyjne. Cena ochoczo zareagowała na przychylną opinię ze strony amerykańskiego nadzorcy. Jednak ta kryptowaluta znajduje się pod coraz większym "ostrzałem" rządów. Może np. zostać całkowicie zakazana w Indiach. Zaostrzane są też regulacje w Chinach i w Korei Południowej. Trzeba zauważyć, że obecnie Azja stanowi największy rynek dla handlu i wymiany bitcoina. Zatem tendencje z tego regionu będą miały kluczowe znaczenie dla jego wartości w najbliższych tygodniach.

- Bitcoin to aktywo, tak samo wymyślone jak inwestowanie w wino czy prognozę pogody. To rynek kompletnie nieregulowany, gdzieś w szarej lub w czarnej strefie. Możliwe są olbrzymie spadki i wzrosty, jeszcze większe wahania niż te, które widzieliśmy ostatnio. Tradycyjna waluta jest czymś gwarantowana - potęgą państwa, swoim potencjałem i bankiem centralnym danego kraju. W tym przypadku nikt niczego nie gwarantuje. Nie wiadomo także, jak to w ogóle wyliczyć - podkreśla Piotr Kuczyński.

Natomiast Marek Zuber dodaje, że największy problem stanowi właśnie brak bezpośredniego powiązania wyceny bitcoina z fundamentami. Zdaniem eksperta, ryzyko jest bardzo wysokie, a sytuacja przypomina grę w ruletkę. Na znaczny spadek lub odbicie może wpłynąć jedynie psychologia. Z jednej strony mogą to być działania zachęcające, a z drugiej zniechęcające do inwestowania. Spekulant może np. przeznaczyć większe pieniądze, żeby podnieść cenę bitcoina, a jednocześnie sfinansuje artykuły przedstawiające kryptowalutę w pozytywnym świetle. Wówczas nastąpiłyby wzrosty, nawet znaczące, dające szansę na gigantyczne zarobki. To jest charakterystyczne dla budowania baniek spekulacyjnych, nie tylko na rynkach finansowych, ale też towarowych.

Niepewna przyszłość

- Dziś bitcoin w dużej mierze służy do spekulacji. Wiele osób straciło nim zainteresowanie jako środkiem płatniczym. Teraz widzę dla niego jedno ryzyko. Mianowicie takie, że upowszechni się rozwiązanie, które spełni wszystkie przesłanki techniczne tej kryptowaluty, ale nie będzie oferowało funkcji spekulacyjnej. Kto wie, może za 5, 10 czy 50 lat bitcoin zostanie wyparty przez inną technologię i jego wartość faktycznie spadnie do zera - twierdzi prof. Krzysztof Piech.

Dr Przemysław Kwiecień uważa, że bitcoin jest na ten moment bardzo nieefektywny. Globalna sieć "koparek" zużywa mnóstwo energii. Bez przełomu technologicznego zostanie najprawdopodobniej wyparty przez nowsze systemy blockchain, ale im zdobycie rynku może zająć trochę czasu. Szczególnie teraz, przy niesprzyjającym otoczeniu regulacyjnym. Obok obiecujących rozwiązań pojawia się rzesza nieuczciwych osób. Bazują na naiwności i chciwości niektórych inwestorów, głównie za pomocą tzw. ICO. Obiecują emisję nowej kryptowaluty, której cena ma "z pewnością" wystrzelić w górę.

- Na rynku wyraźnie widać, że zaczyna się tworzyć nowa grupa finansowa, która jest w stanie szybko zarabiać. Na początku to były tylko osoby tropiące nowinki technologiczne, później doszli inwestorzy łączący umiejętności techniczne z finansowymi. Ci ludzie nie mają wpływu na kurs bitcoina. O najbogatszych na rynku kryptowalutowym nie można powiedzieć, że wszyscy np. 5 lat temu byli tzw. grubymi rybami. To raczej osoby, które dorobiły się dzięki inwestycjom. Bracia Winklevoss dostali od Zuckerberga odszkodowanie, które było kolosalne. Jednak podjęli odważną decyzję, żeby pójść w kierunku technologii bitcoin i zarabiają na tym spore pieniądze - opisuje prof. Krzysztof Piech.

Na końcu nasuwa się pytanie o przyszłość bitcoina. Jeśli jego wartość wzrasta, to również drożeją inne kryptowaluty. Taka zależność dotyczy też spadku ceny. Marek Zuber przewiduje tylko 2 alternatywne scenariusze na najbliższe lata. Obydwa zakładają, że banki centralne pozostaną przy walutach narodowych. Jednak w pierwszym przypadku przejmą mechanizmy związane z kształtowaniem kursu kryptowalut, np. w zakresie rozliczania transakcji lub lepszego ich zabezpieczania przed różnego rodzaju oszustwami. Jeżeli ten wariant się nie sprawdzi, to wejdzie w życie zakaz używania tego typu aktywów. A wtedy wartość bitcoina nie będzie miała już dla kogokolwiek żadnego znaczenia.

Pobierz za darmo program PIT 2017

MondayNews
Dowiedz się więcej na temat: kryptowaluta | waluty | bitcoin | prognozy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »