LOT rozpoczął się strajk, spółka zrealizuje loty?

Kilkadziesiąt osób pikietą po godzinie 5 rano w siedzibie PLL LOT rozpoczęło w czwartek strajk. Związkowcy zapowiadają strajk "do skutku". Spółka zapewnia, że żaden rejs tego dnia nie zostanie odwołany z powodu strajku. Pierwszy rejs o 7.15 odbył się zgodnie z planem. Związki zawodowe domagają się przywrócenia zwolnionej dyscyplinarnie działaczki związkowej do pracy.

- Wszystkie poranne rejsy PLL LOT z Warszawy między godziną 7. a 10. odbędą się zgodnie z planem - zapewnił w czwartek dyrektor biura komunikacji LOT Adrian Kubicki. Dodał, że mimo trwającego od 5. rano strajku związków zawodowych, do pracy na poranne loty stawiły się załogi w komplecie.

"Mamy informację z centrum operacyjnego, że na wszystkie poranne rejsy mamy komplety załóg, a więc wszystkie wyloty - ta tzw. fala, czyli głównie rejsu z Warszawy do Europy Zachodniej oraz krajowe, odbędą się zgodnie z planem" - zapowiedział Kubicki.

"Zgodnie z tym co wczoraj zapowiadaliśmy, strajk de facto się nie odbywa. Nie ma żadnego skutku dla naszej działalności operacyjnej" - zapewnił.

Reklama

Jak dodał, pierwszy rejs o 7.15 odbył się zgodnie z planem.

Kilkadziesiąt osób od godziny 5 rano w czwartek pikietuje w siedzibie PLL LOT w Warszawie. W ten sposób związkowcy rozpoczęli strajk, który zapowiadają "do skutku". Wśród protestujących są obecni m.in. lider Partii Razem Adrian Zandberg, a także Andrzej Rozenek (SLD - Lewica Razem) oraz przedstawiciele OPZZ.

Związkowcy domagamy się przede wszystkim przywrócenia do pracy przewodniczącą Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Monika Żelazik, która została dyscyplinarnie zwolniona z pracy.

Głównym punktem sporu między związkami zawodowymi działającymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dot. wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników. Obecnie płace zależą m.in. od wylatanych godzin. Związki zawodowe krytykują też władze spółki, że nowi pracownicy, np. stewardesy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.

Strony sporu podają różne informacje dotyczące ewentualnych utrudnień spowodowanych protestem. Przedstawiciele związków zawodowych twierdzą, że z dzisiejszej siatki połączeń może zniknąć nawet połowa lotów. Oznaczałoby to, że przewoźnik będzie musiał anulować 150 zaplanowanych na dziś rejsów.

Nie wiadomo jednak, o które chodzi. Przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego Monika Żelazik nie umiała też odpowiedzieć na pytanie ile osób ostatecznie weźmie udział w proteście. "Nie wiem, ile osób będzie, nie wiem, czy zostaniemy wpuszczeni na parter budynku, w którym pracujemy" - mówiła.

Przedstawiciele PLL LOT zapewniali wczoraj, że nie zostanie odwołany żaden zaplanowany na dziś rejs. Rzecznik spółki Adrian Kubicki powiedział, że planowane są dodatkowe dyżury pilotów i personelu pokładowego. "Żadnych zmian w siatce połączeń nie przewidujemy. Oczywiście na ile jest to możliwe wzmacniamy dyżury" - poinformował.

Związkowcy zapowiadają, że strajk będzie prowadzony do skutku czyli do czasu przywrócenia Moniki Żelazik do pracy. Przedstawiciele PLL LOT ostrzegają, że uczestnicy strajku będą się musieli liczyć z dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy.

Jak powiedziała w czwartek przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Monika Żelazik.

Jak dodała, to jak długo strajk będzie trwał, będzie zależało od tego, czy zarząd będzie rozmawiał w protestującymi i czy będzie chciał spełnić któryś z postulatów związkowych. "Będziemy tu tak długo, jak się da; nie jesteśmy z nikim umówieni na rozmowy" - zapowiedziała.

"Domagamy się przede wszystkim przywrócenia mnie do pracy. Zdjęcia represji z ludzi, normalnej polityki społecznej w spółce - bo to jest spółka Skarbu Państwa" - zapowiedziała pytana o powody strajku.

Żelazik dodała, że do protestujących mają dołączać kolejne osoby. Pytana, ile ich może być - powiedziała, że tego nie wie. "Swój udział tutaj zapowiedziało około 350 osób. Nie chcemy robić tutaj demonstracji w nocy. Mam nadzieję, że do tego czasu ktoś podejmie z nami rozmowy" - powiedziała.

Dyrektor biura komunikacji LOT Adrian Kubicki powiedział w czwartek PAP, że żaden rejs nie został tego dnia odwołany z powodu strajku. Dwa rejsy zostały odwołane z powodów technicznych. W sumie LOT w czwartek ma zrealizować około 350 przylotów do Warszawy i odlotów.

"Mam informację sprzed chwili z naszego centrum operacyjnego, która mówi, że wszystkie rejsy powrotne do Warszawy - bo te rozpoczynają się najwcześniej, będą realizowane zgodnie z planem. Czy rejsy z Warszawy wystartują bez problemu - ostateczne potwierdzenie będziemy mieli mniej więcej za godzinę" - powiedział.

Jak dodał, "na razie wiemy, że jest pikieta w siedzibie LOT kilkudziesięciu osób". "W tym momencie nie jesteśmy w stanie jeszcze powiedzieć, ile z tych osób, które biorą udział w tej pikiecie, weźmie udział ostatecznie w strajku, czyli odmówi wykonania pracy, ponieważ pierwsze załogi meldują się około 6.30. Jest możliwość, że część osób tutaj znajdujących się wykona swoje obowiązki" - zapowiedział Kubicki.

Jak przekazał, pierwszy rejs LOT realizuje o godzinie 7.15 . "Nie spodziewamy się - również po rozmiarach tej pikiety - większych zakłóceń w przelotach. Żaden rejs nie został odwołany z przyczyn strajku, dwa rejsy zostały odwołane z przyczyn operacyjnych" - zapowiedział.

Podkreślił, że akcja strajkowa jest nielegalna.

"Jesteśmy zakładnikami nielegalnego strajku. Do pikiety każdy ma prawo, dlatego ci pracownicy są tutaj w siedzibie spółki - nie ma powodu do tego, aby pracownikom to utrudniać. Natomiast powstrzymanie się od pracy w dniu dzisiejszym jest nielegalne" - podkreślił.

Pytany, czy ktoś z zarządu wyjdzie do protestujących, powiedział, że spółka jest "szantażowana strajkiem, a to powoduje brak możliwości działań z naszej strony, dlatego że nie będziemy wykonywać żadnych ruchów, które by w jakikolwiek sposób legitymizowały nielegalny strajk".

Głównym punktem sporu między związkami zawodowymi działającymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dot. wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników. Obecnie płace zależą m.in. od wylatanych godzin. Związki zawodowe krytykują też władze spółki, że nowi pracownicy, np. stewardesy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.

27 kwietnia br. zarząd LOT-u przesłał związkom postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie, który zdecydował, że zapowiadany przez związkowców na 1 maja br. protest, nie może się odbyć na podstawie wyników referendum strajkowego. Związki zawodowe przez trzy kolejne dni nadal informowały opinię publiczną, że nie zamierzają się zastosować do postanowienia sądu i nie odstąpią od rozpoczęcia strajku. Dopiero 30 kwietnia związki ogłosiły, że 1 maja zorganizują pikietę, a nie strajk.

Pod koniec kwietnia Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że zapowiadany na 1 maja przez związki zawodowe strajk nie może się odbyć. Stało się to po skierowaniu przez LOT wniosku, by sąd udzielił zabezpieczenia poprzez zakazanie pozwanym związkom ogłoszenia oraz przeprowadzenia strajku.

W lipcu br. Sąd Apelacyjny jednak zdjął zabezpieczenie wydane wcześniej przez Sąd Okręgowy. Według LOT-u ta decyzja nie oznaczała wcale zgody na strajk. Sąd Apelacyjny zwrócił bowiem uwagę na bezpośrednią odpowiedzialność związków zawodowych za ewentualną akcję strajkową, która nadal może zostać uznana za nielegalną.

Sąd pouczył też związki zawodowe, że w swoich działaniach powinny kierować się zasadą proporcjonalności i adekwatności do przedmiotu toczonego sporu. Pod koniec września br. Sąd Okręgowy w Warszawie ponownie zakazał przeprowadzenia strajku w LOT do czasu zakończenia postępowania o ustalenie jego legalności. We wrześniu bowiem, związkowcy podjęli drugą próbę przeprowadzenia w tym roku akcji protestacyjnej w LOT. W czwartek będzie to trzecie podejście związków do strajku.

Udziałowcami PLL LOT są: Skarb Państwa (99,856 proc. akcji) oraz TF Silesia (0,144 proc. akcji). LOT zatrudnia prawie 3 tys. osób w kilkudziesięciu krajach na całym świecie.

Źródło: x-news

Polscy pasażerowie nie znają praw? O 5 rano rozpoczął się strajk załóg PLL LOT. Choć poranne loty odbywały się bez zakłóceń, to z czasem mogą pojawić się utrudnienia dla podróżnych. Jeżeli przewidywania związkowców się potwierdzą, to tylko dzisiaj zostanie odwołanych 40 rejsów. Problem może dotyczyć ponad 2 600 osób i prawdopodobnie aż 66% z nich nie wystąpi o odszkodowanie, nie wiedząc, że mają do tego prawo. To oznacza, że przewoźnik zamiast wydać na odszkodowania co najmniej 660 tysięcy euro, może wypłacić znacznie mniej środków pasażerom! Jakie prawa przysługują pasażerom, których loty zostały odwołane? Czy mogą ubiegać się o odszkodowania? Niepewność pasażerów 18 października jako termin strajku załóg PLL LOT pojawiał się w doniesieniach medialnych już od kilku dni. Przewoźnik jednak konsekwentnie zapewniał, że akcja protestacyjna byłaby nielegalna, więc jej w ogóle nie będzie. W związku z tym wcześniej nawet nie informował pasażerów o możliwości odwołania ich lotów, otwarcie mówiąc że zmiany w siatce nie są planowane. - Popieramy pracowników LOT, którzy walczą o godne warunki pracy. Chcemy jednak zwrócić uwagę, że sprzeczne informacje docierające do pasażerów za pośrednictwem mediów mogą budzić niepewność i psuć plany. Widmo strajku nad przewoźnikiem wisiało od wielu miesięcy, dlatego naszym zdaniem zarząd miał możliwość, aby odpowiednio przygotować się do tej sytuacji w trosce o dobro pasażerów - mówi Marius Stonkus, prezes firmy Skycop, pomagającej odzyskiwać odszkodowania za opóźnione i odwołane loty. Ilu podróżnych może zostać poszkodowanych? Jeśli przyjmiemy, że każdym samolotem PLL LOT podróżuje średnio 66 osób , to dzisiaj przy odwołaniu 40 rejsów (przewidywania związkowców), problem dotyczyć będzie ponad 2 600 osób. To oznacza, że przewoźnik na same odszkodowania (minimum 250 euro) musiałby wydać co najmniej 660 tysięcy euro za każdy dzień! Polacy popierają walkę załóg Według badania na zlecenie firmy Skycop , pomimo niedogodności dla pasażerów, ponad 40% Polaków popiera walkę pracowników linii lotniczych o lepsze warunki pracy. 81% ankietowanych wyraziło jednak przekonanie, że za loty opóźnione lub odwołane z powodu strajków powinny być przyznawane odszkodowania. Badanie pokazało jednocześnie, że Polakom brakuje wiedzy na temat tego czy za odwołane lub opóźnione loty przysługuje odszkodowanie. Odpowiedzi rozkładają się niemal równomiernie między tych, którzy uważają, że tak (35%), tych, którzy uważają, że nie (34%) i osoby, które przyznają się do braku wiedzy w tym obszarze (32%). - Jeśli władze linii lotniczych nie potrafią lub nie chcą porozumieć się ze swoimi pracownikami, to przewoźnicy powinni ponosić odpowiedzialność za utrudnienia dla pasażerów spowodowane strajkami. Niestety nasze badanie opinii sygnalizuje, że przez niewystarczającą znajomość przepisów poszkodowani często tracą pieniądze, które zgodnie z prawem im się należą - wyjaśnia Marius Stonkus. Strajk a walka o odszkodowanie Unijne rozporządzenie 261/2004, którego celem jest ochrona pasażerów linii lotniczych, przewiduje odszkodowania w wysokości od 250 do 600 euro za opóźnione i odwołane loty. Przepisy te nie dotyczą jednak wprost strajków personelu linii lotniczych. Przewoźnicy każdorazowo starają się wykazać, że utrudnienia dla pasażerów wynikały z okoliczności nadzwyczajnych, a w tej sytuacji odszkodowanie nie przysługuje. - Z radością przyjęliśmy kwietniowe orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który uznał odpowiedzialność linii lotniczych za opóźnienia lub odwołania lotów wynikające z nieplanowanych strajków pracowników. Od tej pory każdy strajk może być rozpatrywany jako podstawa do wypłaty odszkodowania. Niestety, pomimo stanowiska Trybunału, a także opinii Urzędu Lotnictwa Cywilnego, część przewoźników wciąż informuje pasażerów, że strajk nie uprawnia do uzyskania odszkodowań. W takich przypadkach niezbędne może okazać się dochodzenie swoich praw na drodze sądowej. Zachęcamy jednak, aby podróżni konsekwentnie walczyli o swoje prawa - mówi Marius Stonkus. Przewoźnik musi zadbać o podróżnych Jeśli czas oczekiwania na lot trwa dłużej niż 2 godziny, pasażerom przysługują bezpłatne posiłki oraz napoje. Linie lotnicze mają obowiązek zaopiekowania się pasażerami. Jeśli nie wykazują żadnej inicjatywy, należy zachować wszystkie rachunki za posiłki, aby potem móc załączyć je do reklamacji. Będą one podstawą do ubiegania się o zwrot kosztów. W przypadku opóźnienia lotu większego niż 24 godziny, obowiązkiem linii lotniczych jest zagwarantowanie noclegu w hotelu. Niestety często trzeba zapłacić za niego samemu, a później domagać się zwrotu kosztów. Linia powinna zagwarantować także transport z lotniska do hotelu. Linie lotnicze muszą zwrócić pełen koszt biletu na lot, który się nie odbył lub był znacznie opóźniony. Może być to także inny plan podróży, czyli lot w to samo miejsce, jak najszybciej będzie to możliwe. SKYCOP jest firmą, walczącą na całym świecie o prawa pasażerów z liniami lotniczymi, które unikają wypłaty odszkodowania za zakłócenia w lotach. Skycop zarządza obecnie pulą europejskich odszkodowań lotniczych w wysokości ponad 3 mln euro.
PAP/IAR/INTERIA
Dowiedz się więcej na temat: konsumenci | PLL LOT | pasażerowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »