Znowu kłopoty funta

Dyktat dla klimatu rynkowego przejmuje rynek akcji, gdzie wyprzedaż spółek technologicznych ciągnie się od Wall Street przez Azję i ciąży na otwarciu w Europie. Na FX oznacza to ucieczkę w JPY i CHF, ale też redukcję nawisu długich pozycji w USD. W tej atmosferze odreagowanie złotego, poobijanego przez aferę KNF, musi się opóźnić.

Dyktat dla klimatu rynkowego przejmuje rynek akcji, gdzie wyprzedaż spółek technologicznych ciągnie się od Wall Street przez Azję i ciąży na otwarciu w Europie. Na FX oznacza to ucieczkę w JPY i CHF, ale też redukcję nawisu długich pozycji w USD. W tej atmosferze odreagowanie złotego, poobijanego przez aferę KNF, musi się opóźnić.

Inwestorzy muszą wyważyć teraz dwie tendencje. Z jednej strony słabość rynku akcji przemawia za ucieczką w kierunku bezpiecznych aktywów, co widać w umocnieniu JPY i CHF. Ale w obliczu krótszego tygodnia (Święto Dziękczynienia w czwartek) zasadne jest całkowite wyjście z rynku i przeczekanie perturbacji z boku, nie ryzykując niestrawności po konsumpcji ogromnego indyka. Pod tym kątem największe zagrożenie dotyczy posiadaczy pozycji w USD.

Dokłada się do tego ziarno niepokoju zasiane przez przedstawicieli Fed przed weekendem oraz rozczarowujące dane (jak wczoraj indeks nastrojów deweloperów).

Reklama

Przy cofnięciu rentowności obligacji skarbowych USA (10-latki są już po 3,05 proc. wobec 3,17 proc. tydzień temu) presja na dolara ma wiele wspierających argumentów. To przede wszystkim dobra wiadomość dla EUR, które przestało być kowalem własnego losu. Jeśli rynek będzie zdecydowany redukować długie pozycje w dolarze, będzie to podstawowa siła dla pociągnięcia EUR/USD wyżej.

Bez zaskoczenia dla nikogo brexit pozostaje w centrum uwagi, nawet jeśli na razie nie słychać o przełomie. Mimo to brak wieści jest traktowany jako dobra wiadomość, co wystarcza do ustabilizowania notowań funta.

Wczoraj pewien niepokój zasiał sprzeciw premier May dla pomysłu wydłużenia okresu przejściowego o dodatkowe dwa lata. Co z jednej strony mogłoby wygładzić proces dostosowania relacji (głównie handlowych) między Wielka Brytanią i UE, z drugiej oznacza także dwie dodatkowe wpłaty do unijnego budżetu. Ta druga część rozwiązania zagotowałaby krew w żyłach eurosceptyków i premier May raczej nie chce dokładać sobie problemów. Co może ją jednak cieszyć, to wciąż niezatwierdzone głosowanie nad wotum nieufności. Pomimo licznych spekulacji nadal nic nie wiadomo, czy uzbierało się 48 posłów z listami za zwołaniem głosowania. Na rynku kiełkuje przekonanie, że poniedziałek był terminem ostatecznym na decyzję - albo przez weekend namyślili się Ci, co mieli, albo nic z tego nie będzie.

Zawahanie brexitersów uzasadnione podstawy, gdyż jeśli May przetrwa głosowanie, nie będzie mogła mu ponownie podlegać przez następne 12 miesięcy. Brak głosowania nad wotum może przejściowo wesprzeć funta, ale bez euforii. Niezależnie co stanie się z May, projekt porozumienia w obecnej formie będzie odrzucony przez brytyjski parlament, zatem ryzyko chaotycznego brexitu wciąż jest wysokie. Rynek się boi i na poważnie myśli o zabezpieczeniu na wypadek załamania funta - na rynku opcji różnica w wycenie opcji na spadek GBP/USD względem opcji na wzrost (25-delta risk reversal) na miesiąc do przodu jest największa od czasu referendum w 2016 r.

Dalej chcę myśleć, że osłabienie złotego w związku z aferą KNF jest nieuzasadnione (moje argumenty wymieniłem we wczorajszym komentarzu). Uważam, że spekulacyjny popyt na EUR/PLN powinien się szybko wyczerpać, ale proces ten opóźni się, jeśli klimat rynkowy będzie negatywny.

Konrad Białas

Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

TMS Brokers SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »