Chińskie niepokoje

Dzisiejsza sesja stała pod znakiem kolejnej porcji niekorzystnych informacji z Chin. Inwestorzy jednak zdążyli się do nich przyzwyczaić i nie reagowali na nie we wcześniej obserwowany paniczny sposób. Owszem, reakcja była negatywna, ale obserwowane spadki przybrały naturę kontrolowanych zniżek, które uznać można za naturalne po wcześniejszych wzrostach.

Dzisiejsza sesja stała pod znakiem kolejnej porcji niekorzystnych informacji z Chin. Inwestorzy jednak zdążyli się do nich przyzwyczaić i nie reagowali na nie we wcześniej obserwowany paniczny sposób. Owszem, reakcja była negatywna, ale obserwowane spadki przybrały naturę kontrolowanych zniżek, które uznać można za naturalne po wcześniejszych wzrostach.

Miniony tydzień zapisał się korzystnie dla ryzykownych aktywów, ale obserwowane wcześniej pozytywne katalizatory do wzrostów się wyczerpały. Oznacza to, że pojawia się pokusa realizacji zysków i związanej z nią korekty. Podaż miała o tyle ułatwione zadanie, że wczesnym rankiem pojawiły się niekorzystne dane z Chin. Mowa o wymianie handlowej za grudzień, w ramach której spadki w relacji rocznej zanotował zarówno wynik eksportu, jak i importu. Był to drugi miesiąc z rzędu bardzo słabych danych.

Spodziewano się tego, ale nie oczekiwano spadków, tylko powtórzenia widocznych w listopadzie niewielkich jednocyfrowych wzrostów. Dane przyjęto więc negatywnie, choć jedynie potwierdzały one dyskontowany już wcześniej i dobrze znany scenariusz spowolnienia. Później fatalne dane ukazały się także w Europie. Produkcja przemysłowa dla strefy euro zanotowała w listopadzie spadek rocznej dynamiki największy od apogeum kryzysu zadłużeniowego w 2012 roku. Tutaj zaskoczenie było jednak wyraźnie mniejsze, gdyż wcześniejsze dane cząstkowe z poszczególnych krajów przygotowały grunt pod obraz technicznej recesji w europejskim przemyśle. Obraz oczywiście niekorzystny, ale w niemałej mierze już zdyskontowany.

Reklama

Słabsza informacyjna seria przyjęta była więc negatywnie, ale bez paniki. Notowania indeksów zniżkowały najpierw w Azji, a później w Europie. Otwarcie na Wall Street także przebiegało z wyraźną dominacją czerwieni. Jednak podaż okazji do rozbudowania spadków specjalnie nie wykorzystywała. Lokalnie świadczyły o tym między innymi niewielkie obroty. Z kolei strona kupująca starała się po południu zredukować skalę wcześniejszych spadków. Ostatecznie udało się je ograniczyć do 0,3 proc., co ogólnych rynkowych perspektyw specjalnie nie zmienia. Po piątkowej porażce popytu, dzisiaj swojej okazji nie wykorzystała podaż.

Sumarycznie rynek znalazł więc pewną równowagę i wciąż tkwi w ramach znanej od kilku dni konsolidacji. W praktyce oznacza to konieczność dalszego wyczekiwania na większy ruch jednej z rynkowych stron, a potencjalnych impulsów nie zabraknie. Kolejne dni przyniosą bowiem zarówno wyczekiwane głosowanie w sprawie umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, ale także serię wyników amerykańskich spółek za niedawno zakończony kwartał.

Łukasz Bugaj

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »