Według Heraszczenki Rosjanie wkroczyli na Ukrainę 24 sierpnia, atakując oddziały ukraińskie w rejonie Saur-Mogiły, strategicznie ważnego wzniesienia na granicy obwodów ługańskiego i donieckiego na Ukrainie oraz obwodu rostowskiego w Rosji. - Mamy tragedię nie tylko pod Iłowajskiem. Tragedia zaczęła się od tego, że rano 24 sierpnia rosyjskie wojska otoczyły i rozbiły nasze ugrupowanie pod Sur Mogiłą i Amwrosijiwką - powiedział w programie telewizyjnym w poniedziałek wieczorem. Zaatakowali żołnierze regularnej armii rosyjskiej Heraszczenko przyznał, że nieznane mu są szczegóły wydarzeń z 24 sierpnia. - Jednak wiem, że było tam bardzo wielu rannych, zabitych i porzuconego sprzętu - powiedział. Doradca ministra spraw wewnętrznych Arsena Awakowa ujawnił, że żołnierze regularnej armii rosyjskiej rozgromili Ukraińców w miejscu, którego bronili przed prorosyjskimi rebeliantami od miesięcy. - Cały problem tkwi między innymi w tym, że nie podjęto odpowiednich działań od razu po wkroczeniu rosyjskiej armii, a weszła ona nie 27 sierpnia pod Nowoazowskiem, lecz 24, pod Saur-Mogiłą i Amwrosijiwką. To była otwarta agresja - relacjonował. - Przyszły uzbrojone po zęby dywizje powietrzno-desantowe riazańska i kostromska z pełnym wyposażeniem i zaatakowały naszych chłopaków, którzy byli tam od miesięcy, zmęczeni, z kończącą się amunicją - oświadczył Heraszczenko. Ukraińskie władze twierdziły dotychczas, że prowadzą na wschodzie operację antyterrorystyczną przeciwko separatystom, których Rosja wspiera ludźmi i sprzętem. Po wejściu do Nowoazowska regularnych oddziałów armii Federacji Rosyjskiej mogły już oficjalnie ogłosić, że prezydent Rosji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wladimir-putin,gsbi,9" title="Władimir Putin" target="_blank">Władimir Putin</a> wypowiedział Ukrainie wojnę. Nowoazowsk ma strategiczne położenie nad Morzem Azowskim, na trasie między Rosją a zaanektowanym przez nią Krymem. Eksperci twierdzą, że Putin chce przebić sobie korytarz lądowy na Krym, a z czasem dojść aż do Naddniestrza. Co naprawdę się tam stało? To na razie tajne W czasie, gdy na Ukrainę wtargnęli 24 sierpnia rosyjscy żołnierze, nasiliły się walki w opanowywanym krok po kroku przez ochotnicze bataliony ukraińskie Iłowajsku w okolicach Doniecka. Władze milczą na temat wydarzeń w tym mieście, jednak w mediach i sieciach społecznościowych pojawia się coraz więcej informacji mówiących o rozmiarach tragedii, do której tam doszło. Ochotnicy, którzy mieli tylko oczyścić Iłowajsk z separatystów, zostali tam nieoczekiwanie otoczeni przez siły separatystyczne i wojsko Federacji Rosyjskiej. Nieoczekiwanie, bo - jak mówią - dowództwo ukraińskiej operacji nie przekazało im ostrzeżeń o jakimkolwiek zagrożeniu. Ochotnicze bataliony walczyły w Iłowajsku przez cały tydzień, oczekując na wsparcie armii ukraińskiej, ono jednak nie nadeszło. Na Ukrainie mówi się o kotle iłowajskim, w którym zginęły setki ludzi. Wiadomo, że po walkach w Iłowajsku separatyści mają aż 680 ukraińskich jeńców. Pozostałe informacje o tym, co naprawdę się tam stało - jak zapewniają władze w Kijowie - zostaną opublikowane po zakończeniu konfliktu. Na razie - ze względu na trwające na wschodzie walki - pozostają tajne. Z Kijowa Jarosław Junko