<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-barack-obama,gsbi,1011" title="Barack Obama" target="_blank">Barack Obama</a> udał się do Tampy, bo tam znajduje się Centralne Dowództwo nadzorujące operację wojskową w Iraku i Syrii. Amerykański prezydent spotkał się zarówno z dowódcami, jak i zwykłymi żołnierzami. Obama wyraził przekonanie, że jego strategia doprowadzi do zniszczenia Państwa Islamskiego. - Niezależnie od tego, czy terroryści są w Iraku czy Syrii, dowiedzą się tego, czego dowiedzieli się przywódcy Al-Kaidy: że nie rzucamy słów na wiatr i że ci, którzy grożą Ameryce, nie znajdą bezpiecznej przystani. W końcu was znajdziemy - oświadczył Obama. Choć niektórzy amerykańscy dowódcy mówią, że w razie niepowodzenia obecnej misji może być konieczne skierowanie do walki z Państwem Islamskim sił lądowych, Obama zapewnił, że tego nie zrobi. - Amerykańskie wojska, które zostały skierowane do Iraku, nie będą poprowadzić misji bojowych. Oni są tam, by wesprzeć oddziały irackie walczące o własny kraj przeciwko terrorystom - powiedział Obama. Oświadczył też, że misja USA w Iraku i Syrii będzie sprowadzać się do bombardowań z powietrza, szkoleń lokalnych oddziałów, wsparcia logistycznego oraz dostaw sprzętu. Rzecznik Białego Domu Josh Earnest poinformował, że prezydent rozpatrzy "poszczególne prośby" o wysłanie do Iraku doradców wojskowych, jeśli taka pomoc okaże się potrzebna. - Nie będą się oni angażować bezpośrednio w akcje bojowe - powiedział Earnest dziennikarzom towarzyszącym prezydentowi w podróży do Tampy. We wtorek przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA gen. Dempsey oświadczył podczas przesłuchania w Kongresie, że zarekomenduje prezydentowi wysłanie do Iraku amerykańskich wojsk lądowych, jeśli obecny plan walki z Państwem Islamskim (IS) zawiedzie. Wystąpienie Dempseya zaniepokoiło Demokratów w Kongresie, toteż Obama poczuł się w obowiązku zapewnić, podczas wystąpienia w bazie wojsk powietrznych w Tampie na Florydzie, że "nie wyśle sił USA na kolejną wojnę na terytorium Iraku". Prezydent dodał, że ponad 40 państw zaoferowało już USA pomoc w ramach koalicji walczącej z IS. Administracja USA zabiega o poparcie Kongresu dla planu wsparcia irackiej armii w walce z islamistami. Polega on na atakach lotnictwa USA na cele IS, dzieleniu się danymi wywiadowczymi i pomocy amerykańskich doradców wojskowych. Mieliby oni pomóc siłom irackim m.in. w planowaniu operacji i koordynowaniu wsparcia militarnego od państw antyislamistycznej koalicji. Państwo Islamskie, uważane za najsilniejszą i najbogatszą obecnie organizację dżihadystyczną na świecie, w ostatnich miesiącach opanowało znaczne obszary w Iraku i w Syrii.