Dr Anna Zmarzły w rozmowie z serwisem PAP przestrzega przed objadaniem się nawet niskokalorycznym jedzeniem wigilijnym - Jadłospis wigilijny jest postny, ale to nie znaczy, że kolacja jest niskokaloryczna. Na wieczerzy są makiełki, pierogi i uszka, zdarzają się panierowane ryby, ciasta. Te tradycyjne dania dla różnych regionów Polski są lepiej lub gorzej strawne w zależności od tego, jak je przygotują gospodynie i jakich składników użyją. Wiadomo, że duże ilości suszonych grzybów czy kiszonej kapusty są ciężkostrawne. Ryba jest lekkostrawna, ale gotowana, parowana lub w galarecie; będzie ciężkostrawna, gdy ją usmażymy, czy doprawimy znaczną ilością octu. Ciasta mogą być ciężkie - z kremem lub lekkie - z owocami. Dla nas lekarzy problem zaczyna się w pierwszy i drugi dzień świąt, kiedy w Polsce tradycyjnie panuje obżarstwo i nie jest to jedzenie ani lekkie, ani zdrowe - komentuje. Specjalistka ds. żywienia klinicznego przekonuje, że Polakom najbardziej szkodzi zbyt duża ilość jedzenia, a nie poszczególne potrawy. - Jemy mięsa, pasztety, bigosy. Przede wszystkim jednak tego jedzenia zjada się za dużo. Są kolacje, śniadania, obiady rodzinne, które trwają wiele godzin. Niestety, czasem zakrapiane alkoholem, co też nie jest zdrowe. Za długo siedzimy za stołem - co też jest problemem. Dlatego dużo bardziej ciężkostrawny jest ten pierwszy i drugi dzień świąt, niż <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wigilia,gsbi,1163" title="Wigilia" target="_blank">wigilia</a> - mówi. Dr Zmarzły zaznacza, że większość Polaków odżywia się źle nie w tylko w święta. - Gdyby było tak, że przez cały rok odżywiamy się prawidłowo, to święta nie stanowiłyby problemu. To tylko kilka dni. Ale błędy żywieniowe powtarzamy przez cały rok: odżywiamy się niesystematycznie, jemy to, co jest pod ręką, nie planujemy posiłków, za szybko gryziemy pokarm, jemy rzeczy pełne cukrów prostych, tłuszczów, bez potrzeby pijemy kaloryczne napoje, nie dbamy o owoce i warzywa w naszej diecie, za rzadko jemy ryby. Nie da się tego uporządkować w trzy świąteczne dni. - Warto pamiętać też, by się nie przejadać. Jak już czuję, że jestem syty, to nie dopycham dalej jedzenia, które jest na stole, tylko dlatego, że tam stoi. Godzinę lub dwie po posiłku można wyjść na rodzinny spacer, a nie tylko siedzieć przed telewizorem. Można zrezygnować z soków lub coli - niekoniecznie z ulubionego barszczu z uszkami - przekonuje. Lekarka informuje, że w okresie około świątecznym na ostre dyżury internistyczne więcej pacjentów trafia z dolegliwościami pokarmowymi, np. dotyczącymi zapalenia żołądka, trzustki, woreczka żółciowego. - Wynika to z faktu, że często objadamy się czymś, czego nie jemy przez wiele tygodni, co jest tłuste i ciężkostrawne, wówczas nasz organizm mówi "nie". (...) Dwa pierogi smakują tak samo jak trzydzieści. Jak ktoś je uwielbia, to już niech nie stara się następnych rzeczy jeść w dużych ilościach. Najważniejsze, by się nie objadać i nie rozpychać żołądka - powiedziała. Na koniec dr Zmarzły podkreśla, że wspólne rodzinne posiłki mają spore znaczenie społeczne. - Z badań nad posiłkami rodzinnymi wynika, że jeśli cała rodzina przynajmniej siedem razy w tygodniu spożywa wspólny posiłek, który też razem trochę przygotowuje, to u dzieci w tej rodzinie o kilkadziesiąt procent zmniejsza to częstość występowania narkomanii, nikotynizmu, alkoholizmu, zakażenia wirusem HIV. Wspólny posiłek, to czas, w którym można się podzielić problemami i taka rodzina jest bardziej zżyta. Mówiąc o świętach trzeba zwrócić uwagę i na ten aspekt - stwierdziła.