Wiedźmin 3: Dziki Gon - wrażenia z pokazu

Najnowszy Wiedźmin jest zabugowany, momentami niestabilny, a jego grafice i udźwiękowieniu brakuje ostatecznych szlifów. Jednakże Dziki Gon nawet w takiej formie byłby jedną z najlepszych gier, jakie ukażą się w 2015 r. Miałem okazję przekonać się o tym na własnej skórze.

8 grudnia niczym grom z jasnego nieba runęła na graczy informacja, że Wiedźmin 3: Dziki Gon nie ukaże się w lutym, ale dopiero 19 maja bieżącego roku. Twórcy postanowili opóźnić premierę, aby do sklepów trafił produkt wolny od błędów i wszelkich chorób wieku dziecięcego. Dlaczego był to najwłaściwszy ruch z ich strony?

13 stycznia CD Projekt RED, deweloper stojący za Wiedźmin 3: Dziki Gon, zaprosił przedstawicieli prasy do swojej siedziby, aby ci mogli po raz pierwszy położyć swoje ręce na prawie finalnym kodzie. "Prawie", jak dobrze wiemy z pewnej reklamy, "robi wielką różnicę".

Reklama

Grywalny i ładny, ale...

W chwili gdy piszę te słowa trzeci Wiedźmin jest grywalny i wygląda naprawdę zacnie, ale nie jest to jeszcze gra jaka powinna pojawić się na sklepowych półkach. Zacznijmy jednak od początku. I to dosłownie, gdyż dane było mi zapoznać się z dwoma pierwszymi godzinami rozgrywki. To co rzuciło mi się w oczy już w kilka sekund po odpaleniu wersji testowej to wspaniała gra świateł i... golizna. Nie minęła zegarowa minuta, a autorzy skutecznie przypomnieli mi, że ich dzieło jest przeznaczone wyłącznie dla dorosłych amatorów elektronicznej rozrywki.

Dalej było tylko lepiej i to mimo tego, że cyfrowe krągłości zeszły na dalszy plan. Pierwszych kilkanaście minut to (nie)obowiązkowy samouczek, który w przeciwieństwie do podobnych z sekwencji z innych gier nie nuży, ale w zamian serwuje... naprawdę zaskakujący twist fabularny, który z pewnością docenią fani przygód Geralta wydanych na papierze. Kiedy przypomnimy sobie jak machać dwoma mieczami, rzucać proste zaklęcia i korzystać ze zmysłów wiedźmińskich, to Dziki Gon i jego ogromny świat staje przed nami otworem.

Kawałek solidnego kodu

Celowo powstrzymuje się od szczegółowych opisów, aby nie zepsuć wam niespodzianek, gdyż tymi Wiedźmin 3 wypchany jest po brzegi. Począwszy od zróżnicowanych terenów, które przyjdzie wam zwiedzić (na własne oczy widziałem tylko krajobrazy przypominające... polską wieś oraz nordyckie landszafty z późniejszych partii gry), po spotykane nietuzinkowe postacie i zadania, jakie te ostatnie zrzucą na wasze barki. Po zaprezentowanym fragmencie wnioskuję, że questy nie będą polegać wyłącznie na zabijaniu przeciwników. Część z nich da się rozwiązać wybierając odpowiednie kwestie dialogowe, przy innych przydadzą się wspomniane już wiedźmińskie zmysły.

Po przytrzymaniu odpowiedniego przycisku oczom Geralta ukażą się znaki lub poszlaki, obok których zwykły śmiertelnik przeszedłby obojętnie. Sekcje te mocno przypominają etapy z gier z serii Arkham, kiedy to jako Batman badaliśmy miejsca zbrodni i szukaliśmy wskazówek. W Dzikim gonie mechanika ta jest bardzo podobna i z moich obserwacji wynika, że sporej ilości zadań trzeba będzie wcielić się w wiedźmina-detektywa.

Nie zabraknie także zleceń na zabijanie potworów, czyli tego, co Geralt i jego koledzy po fachu lubią najbardziej. Jednakże nawet w tej kwestii możemy spodziewać się kilku urozmaiceń. Po pierwsze, polując na stwora, który jest większym zagrożeniem niż chociażby wilk ganiający po tutejszych zagajnikach, trzeba poznać jego zwyczaje oraz pomóc sobie szykując odpowiednią miksturę magiczną lub zastawiając pułapkę na monstrum.

W ogrywanym fragmencie przyszło mi uśmiercić gryfa terroryzującego jedną z wiosek. Zanim zanurzyłem w jego ciele srebrne ostrze wiedźmińskiego miecza na potwory musiałem poznać szczegóły dotyczące osobnika, który bynajmniej nie czekał na spotkanie z Geraltem. Kiedy już doszedłem do tego z czym tak naprawdę mam do czynienia pozostało mi znalezienie odpowiedniej przynęty i zastawienie pułapki.

W ten sposób z pozoru proste zadanie przerodziło się w szereg mniejszych questów i to takich, które nie wymagały ode mnie użycia siły. W tym miejscu muszę też zaznaczyć, że przy polowaniu na gryfa natknąłem się na kilka jeszcze mniejszych zadań, a ściślej rzecz ujmując przysług jakie mogłem, ale wcale nie musiałem, wyświadczyć mieszkańcom okolicy, w której akurat znajdował się kierowany przeze mnie bohater.

To tylko jeden z dowodów na to, że Dziki Gon jest naprawdę ogromną produkcją. Byłbym zapomniał - opisane przeze polowanie na bestię wcale nie było obligatoryjne! Równie dobrze mogłem nie podejmować się tego zlecenia, tylko podążać za głównym wątkiem fabularnym, ale po zupełnie innej ścieżce.

Wiedźmin kontra Człowiek nietoperz

Pozostając przy ubijaniu najróżniejszych maszkar zamieszkujących cyfrowy świat. Pisałem już, że w pewnych aspektach CD Projekt RED podpatrzył to, co zagrało w cyklu o Człowieku Nietoperzu. Szkoda, że rodzimy deweloper nie zainspirował się systemem walki opracowanym przez Rocksteady. Nie zrozumcie mnie źle. Potyczki w Wiedźminie 3 są emocjonujące i daleko im do prymitywnego mashowania dwóch przycisków, ale brakuje im płynności i wirtuozerii z jaką Mroczny Rycerz rozprawiał się ze złoczyńcami na ulicach Gotham.

Geralt walczy głównie za pomocą miecza, ale ma też kilka asów w rękawie w postaci zaklęć, którymi może powalić przeciwnika na ziemię, ogłuszyć go lub... sprawić, by stanął on w płomieniach. Do tego dochodzą przedmioty - na przykład - wybuchowe eliksiry - aż proszące się o to, aby cisnąć nimi w napierającego wroga. Co ciekawe, wbrew wiedźmińskiej tradycji nasz protagonista może nawet skorzystać z... poręcznej kuszy!

Nieoszlifowany diament

Wiedźmina 3 ogrywałem na konsoli Xbox One i nie był to jeszcze do końca oszlifowany "diament". Niemniej, gra już bardzo pozytywnie zaskakiwała pod względem grafiki. Pisałem już o grze świateł, która sprawia, że lokacje, jak i bohaterowie wyglądają jeszcze bardziej realistycznie.

Śmiem twierdzić, że wschody i zachody słońca (w Dzikim Gonie będziemy mieć do czynienia z cyklem dnia i nocy) wyglądają momentami lepiej niż w rzeczywistości. Pierwsza klasa. W podobnym tonie mogę wypowiedzieć się na temat niezwykle szczegółowych modeli postaci. Mowa tutaj zarówno o pierwszo-, jak i drugoplanowych charakterach. Nawet zwyczajni chłopi wyglądają lepiej niż poprawnie.

Twórcom udało się też tchnąć życie w wirtualne krainy. Zdaje się, że wioski i większe miasta naprawdę mają swój własny rytm. Rolnicy pracują już od samego rana w polu, ale wieczorem znajdziemy ich w karczmie. Wałęsające się po okolicy postacie nie robią tego bez celu - każda z nich zdaje się mieć swoje zajęcie. Duży plus za kreację świata, który w dodatku możemy zwiedzać bez loadingów!

Niestety, na tę chwilę gra nie była wolna od spowolnień animacji, zwłaszcza w czasie walk, oraz okazjonalnych błędów. Dziki Gon cierpiał także na screen-tearing, ale "na szczęście" tylko podczas przerywników filmowych. Kilkukrotnie zdarzyło mi się też, że któraś z postaci na dalszych planach lewitowała nad ziemią. Pamiętajmy jednak, że do premiery pozostały jeszcze trzy miesiące i CD Projekt RED ma naprawdę dużo czasu, aby uporać się z tymi bolączkami.

Podsumowanie

Czas, który spędziłem z Wiedźminem 3 nie pozwolił mi jednak w pełni zakosztować w ścieżce dźwiękowej, ale to co usłyszałem w prologu zrobiło na mnie duże wrażenie. Podobne rzecz ma się z voice-actingiem. Sprawdziłem jak z tym zadaniem poradziła sobie rodzima obsada. Moja ocena: piątka z plusem. Gra o bohaterze stworzonym przez Sapkowskiego nie byłaby sobą, gdyby nie ilość mięsa rzucanego w dialogach i swojskie wstawki. Spokojnie, w "trójce" jest tego pod dostatkiem.

Pokaz Wiedźmina 3 utwierdził mnie w przekonaniu, że CD Projekt RED wie co robi. Z całą pewnością gra narobi na świecie jeszcze większego zamieszania niż dwie poprzednie odsłony. To, co widziałem, mimo wielu błędów, narobiło mi apetytu, który targał mną będzie aż do maja. Pocieszam się myślą, że to, na czym położę swoje ręce za kilkadziesiąt dni będzie jeszcze lepsze.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wiedźmin 3: Dziki Gon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy