Jerzy Kwieciński: Za 10 lat Polska ma być krajem start-upów

Poniedziałek, 8 lutego 2016 (05:50)

Chcemy, by Polska za 10 lat była postrzegana jako kraj start-upów - mówi wiceszef MR Jerzy Kwieciński. By dogonić gospodarki silnie rozwinięte i uniknąć pułapki średniego dochodu, musimy być bardziej innowacyjni; do tego potrzebne jest zaangażowanie w ten proces biznesu - wskazuje.

"W przygotowywanym rządowym gospodarczym programie rozwoju, innowacyjność będzie jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym priorytetem" - powiedział Kwieciński w wywiadzie dla PAP i dodał, że jest szansa na to, by w 2023 r. Polska wydawała na projekty badawczo-rozwojowe nieco ponad 2 proc. PKB.

PAP: Dlaczego Polska nie jest krajem innowacyjnym?
Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju: - Sektor biznesu jest w stosunkowo niewielkim stopniu zaangażowany w innowacyjność. Zbyt mało wydaje na prowadzenie badań naukowych i w niewystarczającym stopniu je komercjalizuje. Dlatego odstajemy od gospodarek silnie rozwiniętych. Z jednej strony chcielibyśmy się dalej rozwijać, mieć więcej pieniędzy i możliwości, a z drugiej nie osiągniemy tego bez innowacyjności, czego skutkiem może być wpadnięcie w tzw. pułapkę średniego dochodu. Tylko innowacyjne produkty, usługi o dużej wartości dodanej, o dużych marżach pomogą nam, żebyśmy więcej zarabiali i mieli silniejszą, bardziej konkurencyjną gospodarkę.
- Do tej pory woleliśmy kupować gotowe rozwiązania za granicą, zamiast bazować na krajowych. Stawialiśmy na imitacje, a nie na innowacje. Tak było w wielu sektorach naszej gospodarki. Również fundusze unijne promowały gotowe technologie, kupowane najczęściej w innych krajach. Do tej pory nie byliśmy wystarczająco innowacyjni, bo w Polsce nie ma też skutecznych publicznych zachęt w otoczeniu gospodarczym do prowadzenia takich działań.

Dlaczego działalność innowacyjna jest ryzykowna?
- Bo najpierw trzeba przeprowadzić i sfinansować ryzykowne badania, a później je skomercjalizować. Tylko co któryś z projektów kończy się sukcesem. Dopóki nie ruszy skuteczna sprzedaż produktów i usług, to przedsiębiorca tak naprawdę nie wie, czy jego przedsięwzięcie powiedzie się. Kraje, które są w tym skuteczne, stosują specjalne instrumenty, np. ulgi inwestycyjne, które zmniejszają ryzyko przygotowania, a potem wdrażania takich przedsięwzięć. Polski rząd będzie pracował nad takim rozwiązaniem.
- Inna kwestia to zapewnienie zróżnicowanego wsparcia. Nie chodzi o to, by sektor publiczny zastępował przedsiębiorców, ale powinien takiego wsparcia udzielić. Tak powstawała Dolina Krzemowa czy inne grupy producentów w Unii Europejskiej. Powinniśmy wykorzystać zagraniczne doświadczenie w tym zakresie.

Na ile dla polskiego rządu innowacyjność jest priorytetem?
- Od samego początku bardzo wyraźnie mówimy, że innowacyjność jest priorytetem. Na poziomie ministrów rząd powołał specjalną Radę ds. Innowacyjności. Ponadto, w przygotowywanym rządowym gospodarczym programie rozwoju, innowacyjność będzie jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym priorytetem. Taki sygnał polityczny musi być widoczny, żeby mobilizować wszystkich "aktorów" tego przedsięwzięcia.
- Chcemy, aby innowacyjność była priorytetem nie tylko na poziomie rządowym, ale również regionalnym. Żeby dotyczyła sektora prywatnego i publicznego, a jednocześnie rozwijała się na poziomie krajowym i regionalnym. Do tego będziemy chcieli wykorzystać instrumenty prawne, w tym ulgę inwestycyjną, jak również uprościć funkcjonowanie przedsiębiorstw. Zamierzamy też wprowadzić kategorię innowacyjności do oceny i wyboru wykonawców w zamówieniach publicznych na poziomie ustawowym.
- Po to, żeby przekierować gospodarkę na tory innowacyjności, planujemy sięgnąć po fundusze unijne, które mamy w krajowych i regionalnych programach operacyjnych na lata 2014-2020 oraz w znacznie większym stopniu zmobilizować kapitał prywatny. Chcemy również skoordynować działania instytucji, które się tym zajmują. Mam na myśli Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, Agencję Rozwoju Przemysłu, Bank Gospodarstwa Krajowego czy Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Zależy nam także, żeby na poziomie regionalnym instytucje, które do tej pory zajmowały się rozwojem przedsiębiorczości, zrobiły następny krok i zajmowały się także wspieraniem innowacyjności.

Jak jeszcze rząd zamiera poprawić innowacyjność w Polsce?
- Innowacyjność jest ważna nie tylko w branżach stricte gospodarczych, jak chociażby przemysł, transport, infrastruktura czy energetyka, ale jest bardzo istotna np. w edukacji. Kreatywności należy uczyć już od najwcześniejszych etapów kształcenia. Przede wszystkim jednak liczba innowacyjnych projektów w naszym kraju będzie zależała od wydatków prywatnych firm na ten cel, nie zaś wydatków sektora publicznego. Obecnie wydatki sektora prywatnego na działalność badawczo-rozwojową (B+R) wynoszą ok. 1/3 wszystkich wydatków na ten cel, a proporcje powinny być zupełnie inne. 2/3, a nawet 3/4 wydatków na tę działalność powinno pochodzić od prywatnych firm.

Jakie flagowe branże będą wspierane szczególnie?
- Realizujemy unijne koncepcje wspierania branż, które są najbardziej przyszłościowe. Chodzi tu o tzw. inteligentne specjalizacje. Mamy je na poziomie krajowym, ale także na regionalnym. Należy przy tym pamiętać, że identyfikacja obszarów prorozwojowych to proces ciągły. Nie zostały one zatem określone raz na zawsze. Nie chcemy jednak, by działalność innowacyjna koncentrowała się wyłącznie w głównych centrach. Naszym celem jest zrównoważony rozwój. Nie widzę żadnych przeszkód, aby województwo lubelskie, podlaskie czy opolskie prowadziło w tym obszarze taką samą politykę, jak inne duże i lepiej rozwinięte województwa.

Na czym w praktyce ma polegać współpraca między rządową Radą ds. Innowacyjności a Narodową Radą Rozwoju przy prezydencie?
- Rada ds. Innowacyjności określa nie tylko priorytety, ale będzie dbała o część wykonawczą naszego planu. Działania związane z innowacyjnością nie będą skoncentrowane tylko w naszym ministerstwie, ale w wielu resortach. Okazało się, że liczba ministrów, którzy są tym przedsięwzięciem zainteresowani, była znacznie większa, aniżeli przyjęta w pierwotnych założeniach. Natomiast Narodowa Rada Rozwoju jest ciałem doradczym, opiniodawczym dla prezydenta, grupą specjalistów. To bardzo ważne, żeby mieć opinię rynku, społeczeństwa, konkretnych ekspertów w danej dziedzinie. Rząd z tych opinii będzie na pewno korzystał.

Mówił pan o roli edukacji w rozwijaniu naszej innowacyjności. Jaką rolę ma tu do odegrania MEN?
- Chciałbym podkreślić, że minister edukacji Anna Zalewska przystąpiła do naszej Rady. Niektórzy eksperci wskazują, że kwestia kształcenia ludzi w ogóle jest najważniejsza dla rozwoju. Ja się z tym poglądem zgadzam. Z punktu widzenia długookresowego rozwoju kraju z innowacyjnością mamy do czynienia nie tylko na poziomie szkolnictwa wyższego czy szkół zawodowych. Zaczyna się to już od myślenia kreatywnego i dlatego przełożenie innowacyjności na system edukacji od najwcześniejszych lat - nawet od wieku przedszkolnego - ma olbrzymie znaczenie.

Jaką pozycję będzie za 10 lat zajmować Polska w rankingach międzynarodowych pod względem innowacyjności?
- W europejskim rankingu European Innovation Scoreboard 2015 znaleźliśmy się w przedostatniej trzeciej grupie, tzw. umiarkowanych innowatorów. Droga do szczytu nie będzie jednak szybka. Jest szansa, że na koniec tej dziesięciolatki osiągniemy poziom obecnej średniej unijnej, która wynosi niewiele powyżej 2 proc. PKB wydatków na działalność B+R. Chcielibyśmy natomiast, żeby za 10 lat Polska była postrzegana jako kraj start-upów, gdzie młode firmy technologiczne, także zagraniczne, lokują swoją działalność ze względu na doskonałe warunki jej prowadzenia i sukcesy rynkowe polskich firm.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Dorota Zawiślińska

PAP

Podziel się