NIK o problemach z patentami

Wtorek, 1 marca 2016 (11:58)

W latach 2010-2013 liczba wynalazków opatentowanych przez polskie instytuty badawcze wzrosła dwukrotnie. Jednak tylko 20 proc. z nich znalazło zastosowanie w praktyce - takie są wnioski z raportu NIK.

Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport o działalności instytutów badawczych. Istotne elementy tej analizy zostały także przedstawione na posiedzeniu sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.

Jak stwierdza raport, w Polsce działa 115 instytutów badawczych, nadzorowanych, ze względu na zadania oraz cele, przez poszczególnych ministrów. Najwięcej z nich, bo 53 znajduje się w gestii Ministra Gospodarki, podczas kiedy inni ministrowie nadzorują od 1 do 16 instytutów.

Jak wynika z raportu NIK, kontrolowane przez Izbę instytuty "w znikomym stopniu prowadziły działalność wdrożeniową, która jest ich obowiązkiem ustawowym". W opisywanym badaniem okresie czyli od 2010 do 2013 roku co prawda wzrost ilości opatentowanych wynalazków był dwukrotny, jednak za to ich wykorzystanie wzrosło w tym samym okresie tylko o 20 proc. Ogólnie przyjęty poziom, pozwalający na efektywne wykorzystanie innowacji, to 50 proc. wdrożonych wynalazków. Mimo tego i tak instytuty badawcze najefektywniej wdrażały patenty, bowiem ten sam wskaźnik dla instytutów naukowych PAN wyniósł 14 proc. zaś dla patentów szkół wyższych - 4 proc.

Według NIK w 2010 roku instytuty badawcze zdobyły 27 patentów, w 2011 roku - 88, w 2012 roku - 54, a w 2013 roku - 46 patentów. Najwięcej z nich wdrożył Instytut Ciężkiej Syntezy Organicznej "Blachownia" - 40 wynalazków. Znikoma była liczba patentów zagranicznych - ledwo 11,a przy tym 5 instytutów badawczych w ogóle nie uzyskało żadnego patentu zagranicznego. Tak więc patenty zagraniczne stanowiły ledwo 5 proc. wszystkich patentów skontrolowanych jednostek. Odnotowano za to wzrost liczby publikacji instytutów badawczych w czasopismach naukowych posiadających impact factor. W 2010 było ich 1,5 tys. podczas kiedy w 2013 roku już 1,7 tys.

Nie poprawiła się za to sytuacja finansowa instytutów badawczych. O ile ich łączne przychody wynosiły w 2010 roku 434 mln zł, o tyle w 2013 roku było to już tylko 420 mln zł, przy czym 7 na 8 badanych placówek miało dodatni wynik finansowy. Łączne przychody takich 7 jednostek z dodatnim wynikiem finansowym z tytułu komercjalizacji prac badawczo-rozwojowych w latach 2010-2013 spadły z 83 mln zł w 2010 roku do ok. 66 mln zł w 2013 r., mimo iż finansowanie z środków na naukę miało stabilny poziom.

Co ciekawe, najwyższy poziom przychodów z komercjalizacji prac badawczo-rozwojowych odnotowały odnotowały: Instytut Badawczy Leśnictwa (55 proc.), Instytut Metali Nieżelaznych (29 proc.) oraz Państwowy Instytut Geologiczny (29 proc.). Dla pozostałych jednostek badawczych odsetek ten nie przekroczył 23 proc.

Według raportu NIK nadzór ministrów nad instytutami badawczo-rozwojowymi dotyczy w największym stopniu kwestii finansowo-organizacyjnych, zaś samych prac wdrożeniowych czy badań w niewielkim stopniu. Kryteria ewaluacji jednostek naukowych sformułowane przez Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych nie były wykorzystane do oceny instytutów. Nie wydawano m.in. rozporządzeń określających sposób i tryb dokonywania audytów i kontroli instytutów i często powierzano nadzór nad instytutami osobom z nimi związanymi co "rodziło ryzyko oczywistego konfliktu interesów". W tej sytuacji NIK zwróciła się do resortu nauki o zmianę kryteriów oceny parametrycznej. Powinna ona bowiem w większym stopniu uwzględniać specyfikę instytutów. Istotnie, w nowym rozporządzeniu MNiSW dotyczącym oceny parametrycznej zostanie obniżona o 5 punktów, zaś waga aplikacji i wdrożeń wzrośnie do 45 punktów. Dodany zostanie także współczynnik wpływu, uwzględniający w jaki sposób prace danego instytutu wpływają na działalność innych instytucji.

Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa w trakcie posiedzenia sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, przewodniczący Rady Głównej Instytutów Badawczych, prof. Leszek Rafalski, komentując raport NIK zauważył, że wiodąca placówka naukowa, jaka jest Uniwersytet Stanforda w USA podzieliła patenty na dwie części. Pierwsza to patenty DNA powiązane z identyfikowaniem kodów DNA oraz patenty non-DNA związane z wszystkimi innymi aplikacjami. W przypadku pierwszych wskaźnik wdrożeń mimo tak istotnego tematu wynosi 7 proc. zaś dla drugich - 11 proc. Średni poziom wdrożeń w USA wynosi 5 proc. zaś wskaźnik 10-15 proc. uchodzi za dobry. Poziom 20 proc. w przypadku naszych instytutów jest całkiem przyzwoity" - powiedział w Sejmie prof. Rafalski. W przypadku patentów międzynarodowych ich wskaźnik nie jest wysoki bowiem resort nauki dopiero od 3 lat wspiera ich uzyskiwanie. Koszty są tu wysokie - dla patentu zagranicznego jest to 400-500 tys. zł.

INTERIA.PL

Podziel się