Reklama

Zwykle był "w wojsku" - Grażyna Kuroń

Każda rewolucja musi mieć swojego barda, swoją pieśń i swoją legendę. Dla rewolucji "Solidarności" bardem był Jacek Kaczmarski, pieśnią "Mury", a legendą - miłość Gai i Jacka Kuroniów.

Wielu pamięta jeszcze Gajkę i Jacka, ich mieszkanie przy ul. Mickiewicza na warszawskim Żoliborzu, typowo "inteligenckie", pełne ciepła i rozkosznego nieporządku. Kiedy odwiedzałam w tym mieszkaniu schorowanego już Kuronia w połowie lat 90., w szerokim, małżeńskim łóżku, w sypialni, chorowała druga żona Jacka, Danuta. Chcąc nie chcąc, widziałam ją zza wpółotwartych drzwi. Była dla niego podporą w ostatnich latach życia. Syn Maciek ożenił się i wyprowadził do Izabelina. Część przyjaciół nie mogła wybaczyć Jackowi, że wziął sobie drugą żonę, naruszając w ten sposób pamięć Gajki i KOR-owską legendę.

Reklama

Ale człowiek nie łabędź, a działalność społeczna, choćby nie wiem jak intensywna, nie zastąpi domu i kochającej kobiety. Na pewno Jacek był pierwszą i jedyną miłością Grażyny Boruckiej.

Poznali się na obozie "walterowców", gdy miała 15 lat. Starszy od niej o sześć lat Jacek był w kadrze kierowniczej obozu. Kim byli "walterowcy"? - Po Październiku '56 został odtworzony w tradycyjnym, "bogoojczyźnianym" kształcie Związek Harcerstwa Polskiego z poprzednią niekomunistyczną kadrą kierowniczą - wspomina Antoni Zambrowski, dawny przyjaciel Jacka. - Jacek Kuroń, który brał czynny udział w wydarzeniach październikowych na Uniwersytecie Warszawskim, na znak sprzeciwu wobec tego tradycyjnego ZHP stworzył "czerwone harcerstwo" w kształcie Hufca im. Generała Waltera, czyli polsko-sowieckiego generała Karola Świerczewskiego. Do tego harcerstwa chętnie posyłali swoje dzieci ideowi komuniści, często żydowskiego pochodzenia, co często później wykorzystywała przeciwko wychowankom Kuronia propaganda spod znaku Moczara.

Gaja, wychowana w zwyczajnej polskiej rodzinie - katolickiej i patriotycznej, pod wpływem męża odeszła od Kościoła i podzielała jego lewicowe poglądy odrzucające patriotyzm.

Mnie w prywatnej dyskusji Jacek oświadczył, że naród polski - to hipostaza, czyli byt nierealny. Zaskoczony takim stwierdzeniem, nie zapytałem, czy realnym bytem jest przynajmniej polska mowa... Organizacja "walterowców" miała na celu stworzenie w Polsce drużyn młodzieżowych na wzór radzieckiej Organizacji Pionierskiej imienia W. I. Lenina. Podstawą ideologiczną były wskazania radzieckiego pedagoga Antona Makarenki, autora Poematu pedagogicznego. Paradoksalnie, z czasem okazało się, że hufiec walterowski stał się kuźnią kadr walczących z systemem peerelowskim. Wywodzili się z niego m.in.: Adam Michnik, Seweryn Blumsztajn, Jan Lityński, Józef Chajn.

To tam Jacek Kuroń poznał swoją przyszłą żonę. Tak opisuje to w swoich wspomnieniach:

Gajka w ogóle była najlepsza. I ja to mówiłem stale i stale chodziłem do namiotu jej zastępu, aż wreszcie zrobił się bunt. Trudno powiedzieć, na ile on był sprawiedliwy, bo to było nie w porządku, że ja tylko jedną Gajkę widziałem na świecie. Czy to był naprawdę najlepszy zastęp, czy może ja ją już kochałem, choć się przed tym strasznie broniłem, bo ona miała przecież 15 lat, a ja 21? (...)

Już w nocy przychodziłem do namiotu kadry żeńskiej, gdzie się wszyscy schodzili, i opowiadałem bajki. Tak się składało, że siadałem zawsze na pryczy Gajki i brałem ją za warkocz, to była jedyna pieszczota, na jaką sobie pozwalałem, i opowiadałem wszystkim, a naprawdę Gajce. I tak się to ciągnęło.

Trudno było nie zauważyć, że dorosły wychowawca wyróżnia jedną z dziewcząt. Wybuchł skandal. Zebrała się grupa partyjna obozu, żeby osądzić postępowanie Jacka. Takie były czasy, że uczucia działaczy cenzurowali zwierzchnicy. (...)

Po powrocie spotykali się bardzo często. W zasadzie nie było dnia, żeby Jacek nie jechał na Mokotów, gdzie mieszkała Grażyna. Czasem po prostu tylko po to, żeby zobaczyć przez okno, jak siedzi przy biurku i odrabia lekcje. Ona była jeszcze uczennicą, prawie dzieckiem, on był dorosły, kończył studia na Uniwersytecie Warszawskim. Miłość stała się kamieniem milowym w jego życiu, obudziła pokłady romantyzmu, o których do tej pory nie miał pojęcia. Bo do tego momentu liczyła się dla niego tylko wielka polityka, a konkretnie - budowa społeczeństwa socjalistycznego. Hance, swojej poprzedniej dziewczynie mówił, że "kocha ją prawie tak mocno, jak partię"...

(...)

Z kolei Gaja wychowywała się w zwykłej rodzinie. To, że była najstarszą z rodzeństwa (dwie siostry i o wiele młodszy brat) nauczyło ją odpowiedzialności, opiekuńczości, odwagi i empatii - cech, które były jej bardzo pomocne w roli żony opozycjonisty. - Miałyśmy szczęście rosnąć w normalnym, ciepłym domu - twierdzi jej siostra, Ewa. - Tata był z nas, czterech córek, bardzo dumny. Lubił powtarzać, że nikt nie ma takich pięknych, mądrych i dobrych córek, jak on. Udzielał nam lekcji fokstrota, polki, tanga, wyobrażał sobie, że przygotowuje nas na bale...

Dla Gai bal zaczął się 25 kwietnia 1959 roku. Pobrali się z Jackiem, gdy zrobiła maturę. Chyba zdawała sobie sprawę z tego, że nie będzie lekko, ale była szczęśliwa. Bardziej przeżyły to młodsze siostry Grażyny. - My się zawsze czepiałyśmy Gajki - wspomina jej siostra Ewa Dobrowolska - bo miała pomysły, jak się z nami, młodszymi, bawić. Kiedy szła za mąż, moje koleżanki myślały, że w domu przydarzyło się jakieś nieszczęście, tak płakałam. Kuroniom było ciężko, podobnie jak tysiącom innych młodych par w Polsce - nie mieli pieniędzy, mieszkania i perspektyw. Przez jakiś czas mieszkali u rodziców Grażyny, potem przeprowadzili się do rodziny Jacka. Tam było jeszcze ciaśniej: oprócz rodziców i brata Jacka, Andrzeja, mieszkał z nimi kuzyn Wacek, którym opiekowali się jeszcze od czasów wojny.

Rok po ślubie urodził się ich syn Maciek, 8 marca 1960 roku. Taki prezent dla Gai na Dzień Kobiet. Dla niej był to bardzo trudny okres: w ekstremalnych warunkach chciała pogodzić role żony, matki i studentki na wydziale psychologii. Jacek coraz głębiej wchodził w opozycję. Zmienił poglądy o 180 stopni, zrozumiał, że zmiany w PZPR nie prowadzą do pozytywnych zmian w Polsce. W 1964 roku Kuroń razem z Karolem Modzelewskim napisał "List otwarty do partii", w którym wskazywali na konflikt pomiędzy klasą robotniczą i centralną biurokracją partyjną. (...)

Adresat odpisał na ten list stanowczo: obaj autorzy trafili do więzienia. Jacek na trzy lata, Karol na trzy i pół roku. Przy okazji Gaja została zatrzymana na 24 godziny. Przeszła "chrzest bojowy" żony opozycjonisty. Odtąd samotność żony więźnia miała stać się stałym elementem jej życia. Nie miała wtedy pojęcia, że z dwudziestu trzech lat małżeństwa aż siedem upłynie pod znakiem więzienia Jacka, dziesięć zaś zdominują aresztowania, zatrzymania na 24 godziny, rewizje, podsłuchy, pobicia i esbeckie szykany. Aż wreszcie czeka ją własne więzienie, w stanie wojennym, które prawdopodobnie skróci jej życie. Czy kiedykolwiek żałowała, że związała się z tak niebezpiecznym, nienadającym się na męża mężczyzną?

Drętwieję ze strachu - pisała do niego do więzienia - że mogłam Cię nie spotkać. Z perspektywy lat nie wymigamy się od teorii przeznaczenia, bo przecież wtedy, dawno temu, kiedy nosiłam warkocze, Ty byłeś dorosły.

Miała 25 lat, synek - 5. Chciała być dzielna. I nieźle jej to wychodziło. Poza utrzymaniem domu zajmowała się odwiedzaniem męża i przygotowywaniem mu paczek. Było to bardzo ważne, bo w tamtych czasach więźniowie dostawali mało jedzenia. Paczka przysługiwała bardzo rzadko - czasami tylko dwa razy w roku. Wysłałam pieniądze - pisze w liście do Jacka. - Żałuję że tak późno, ale nie wiedziałam, że 100 zł, które miałeś przy sobie, musiało iść do depozytu. Błędy wynikają z braku obycia z tą problematyką. No, ale będę się doskonalić.

Uczy się przygotowywać paczki, bo nie jest wcale łatwo sporządzić idealną przesyłkę dla więźnia. Rutynę zastępuje jej wrodzona inteligencja. Prócz tego konsultuje szczegóły z bardziej doświadczonymi znajomymi. Jacek jest zachwycony. Zawartość pierwszej paczki była z kryminalnego punktu widzenia absolutnie wspaniała (rosół z drobiu czyni jadalną każdą zupę). (...) Wszystko co piszesz wskazuje, że zostałaś stworzona na żonę kryminalisty.

Gaja Kuroń została internowana 15 grudnia 1981 r. Trafiła do ośrodka w Gołdapi a później w Darłówku. Po pół roku została zwolniona z powodu złego stanu zdrowia. Trafiła do szpitala w Łodzi, gdzie podejrzewano zapalenie płuc albo gruźlicę. Ostatecznie zdiagnozowano u niej zwłóknienie płuc. W ostatnim roku swojego życia widziała swojego męża dwa razy. Jacek Kuroń, odsiadujący wtedy wyrok, o chorobie żony dowiadywał się przede wszystkim z listów przyjaciół, m.in. Marka Edelmana, który był lekarzem prowadzącym Gaję. Nikt jednak nie miał odwagi przekazać mu informacji o tym, jak poważny był jej stan.

Grażyna Kuroń zmarła w 1982 r. Jackowi Kuroniowi nie pozwolono spędzić ostatnich chwil z umierającą żoną. Był z nią dzień przed śmiercią, spędzili razem cały dzień, ale wieczorem odwieziono go z powrotem do więzienia. Grażynę Kuroń pochowano na Cmentarzu Powązkowskim.

W Ośrodku KARTA znajdują się, przekazane przez Jacka Kuronia, m.in. 453 listy i grypsy, które wymieniał z Gają.

Opowieść o Grażynie Kuroń pochodzi z książki Anny Poppek "Żony opozycjonistów" wydanej przez G+J Książki

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy