Reklama

Słodkie igraszki w pościeli w ptaszki

Marek wiedział, jak zadowolić kobietę. Na oko macho, ale tak na prawdę czuły i delikatny. No i potrafił zaskoczyć.

Narzuta zsunęła się na podłogę. Z rozbawieniem stwierdziłam, że Marek spał w pościeli w... ptaszki. Duże, małe, nasze rodzime i egzotyczne ptaki zrywały się do lotu i leciały wszystkie w jednym kierunku. Parsknęłam śmiechem. Gdybym nie spędziła z nim nocy, pomyślałabym, że tą pościelą chce sobie coś zrekompensować. A przecież nie musiał, był hojnie... wyposażony. Nagle zadzwoniła moja komórka.

- Cześć mamuś - przywitałam się cicho. i na palcach podreptałam do kuchni. - Jestem u... Moniki, zasiedziałam się i nie chciałam wracać po nocy. Potem porozmawiamy, pa - ucięłam zniecierpliwiona i rozłączyłam się. Moja mama jest nadopiekuńcza. Martwi się, że nie mam męża, narzeczonego lub choćby faceta, który mógłby zostać jej zięciem i ojcem moich dzieci. No i boi się, że znów wpakuję się w jakieś tarapaty sercowe. Zupełnie niepotrzebnie. Wcześniej czy później znajdę tego właściwego. A może już go znalazłam... Rozejrzałam się po kuchni. Ładna, czysta. Uśmiechnęłam się na widok kubeczków z wizerunkami zwierząt: kot, miś, słoń. Oglądałam jeden po drugim, odkrywając nową twarz Marka. Najpierw ta pościel, teraz kubki.

Reklama

Ciekawe, co jeszcze miał w zanadrzu mój nowy kochanek... Spodobał mi się od razu.

Weszłam na internetowy portal randkowy. To teraz modne. Klik, klik i w ciągu kilku minut ustawia się do ciebie sznureczek facetów. A ty wybierasz i przebierasz. Może ten? Ma dobre wykształcenie. Nie, jednak nie... jest w separacji, co oznacza rychły rozwód, podział majątku i jak nic masz na głowie golca użalającego się nad sobą i topiącego smutki w alkoholu. Wiem, że upraszczam, ale w internecie to nieuniknione. To Marek mnie odnalazł. Z opisu wyglądał zachęcająco: menedżer, po trzydziestce i po rozwodzie, wyższe wykształcenie, bezdzietny, lubiący pływanie, filmy, jazdę konną... a na żywo jeszcze lepiej. Nie dość, że był zabójczo przystojny i czarujący, to także ciepły i opiekuńczy. Facet z marzeń. Wpadłam jak śliwka w kompot.

- Tu jesteś - powiedział, stając w drzwiach kuchni kompletnie goły. Speszona spuściłam wzrok i owinęłam się szlafrokiem.

- Zawstydzam cię? - spytał. - Przecież kochaliśmy się, widziałaś mnie nagiego...

- Nic nie poradzę, że jestem... Że nie jestem tak swobodna, jak ty...

- Rozkręcisz się... mówiłem ci już, że byłaś... a raczej, że jesteś cudowna? - zapytał, lubieżnie całując mnie w usta.

- Tak, chyba ze sto razy - odparłam, wywracając oczami z zadowoleniem.

- Możesz powiedzieć to jeszcze drugie sto. Wtedy on wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Potem zrzucił ptasią pościel na podłogę. Na wielkim łóżku kochaliśmy się nadzy. Czułam się jak na scenie. Tuż po występie mój reżyser zarządził powtórkę. Było tak cudownie!...

- Los mi sprzyja - mówiłam potem do Anki, mojej przyjaciółki, gdy siedziałyśmy przy kawie. - Nie mogłam lepiej trafić.

Zrobiła kwaśną minę i sięgnęła po cukier.

- Co? Czemu się krzywisz? - zapytałam.

- Coś mi w nim nie gra.

- Anka, no co ty wygadujesz?!

- Ptaszki na pościeli i zwierzaczki na szklankach u faceta, który pije whisky, prowokacyjne łażenie nago przy kobiecie pierwszy raz zaproszonej do domu...

- Przecież te ptaszki są urocze. Z pozoru twardziel, a w duszy wrażliwiec - argumentowałam.

- A że nago... co w tym dziwnego. Przecież spaliśmy ze sobą.

- Znam cię. Masz skłonność do pakowania się w dziwne sytuacje. Uważaj na siebie...

- Miła jesteś. Cieszę się, że mi dobrze życzysz - rzuciłam z przekąsem. - Czepiasz się faceta, że śpi pod kołdrą w ptaszki i pije kawę z kubka ze słoniem!

- Nie, tu nie chodzi o szczegóły. Tylko o to, że ty nic o nim nie wiesz...

- Wiem wystarczająco dużo, by mu ufać! - warknęłam i sięgnęłam po torebkę. - Zazdrosna jesteś, że mi się ułożyło, a ty jesteś sama? Cześć! - pożegnałam się i obrażona wstałam od stolika. Nastrój popsuty przez Ankę zrekompensował mi Marek. Kochać się z nim było cudownie, za każdym razem coraz lepiej. Moje opory, zahamowania i wstyd puszczały jak śnieg na wiosnę.

- Dobrze ci było? - spytał mnie wprost.

- Fantastycznie, tylko... trochę chłodno.

Cmoknęłam go w nos, sięgając po pościel, którą jak zwykle zrzucił na podłogę.

- Zostaw - powiedział, przytrzymując moją rękę. - Rozgrzeję cię inaczej.

Nauczył mnie rzeczy, na myśl o których dostawałam z rozkoszy gęsiej skórki. Był prawdziwym czarodziejem seksu.

- Zamęczysz mnie. Poza tym muszę do łazienki - szepnęłam mu do ucha. Popatrzyłam w lustro. Miałam zaognioną twarz, płonące oczy. Chyba się zakochałam! Odkręciłam kurek z zimną wodą. Wtedy zauważyłam pojedynczy włos na zlewie. Dziwne. Był długi i ciemny. Ja jestem blondynką, więc to nie mój. Marka też nie, on nosił fryzurę na jeża. "E tam, włos jak włos. Nawet sama mogłam go tu przywlec. Mógł się przyczepić w pracy, sklepie czy gdziekolwiek", wytłumaczyłam sobie i dałam spokój. Jednak po kilku dniach znalazłam kolejny włos na fotelu w sypialni Marka. Był krótki i rudy. To mnie zastanowiło. Co u licha? Ale Marek nie był zakłopotany.

- Nieraz, jak mamy pilną robotę, robimy sobie u mnie służbowe nasiadówy - wytłumaczył. I temat został wyczerpany. Nawet intuicyjnie nie przeczuwałam tego, co miało nastąpić niebawem... Moi koledzy z pracy są fanami amatorskich filmów internetowych. Sami bawią się w rejestrowanie śmiesznostek zaobserwowanych w życiu. Do tego wystarczy dobry telefon komórkowy. Nie stronią też od oglądania pikantniejszych stron. Szczególnie Zbyszek, kawaler z odzysku, lubi sobie pooglądać rozebrane panie.

- Ale laska! - westchnął któregoś dnia, gapiąc się w monitor komputera.

- A ty o jednym. Dałbyś spokój - westchnęłam, jednak przechodząc, zajrzałam mu przez ramię. Zdjęcie przedstawiało obfitą w kształty brunetkę tak, jak ją pan Bóg stworzył. W całej okazałości leżała na łóżku. Poszłabym dalej, gdyby nie pewien szczegół. Moją uwagę przykuła... pościel w ptaszki. Podeszłam bliżej.

- Fajna, nie? - zagadał Zbyszek. Nie odezwałam się, tylko patrzyłam. Obok pościeli leżącej na podłodze stał kubek z misiem. Serce zaczęło mi się tłuc w piersiach i coś chwyciło mnie za gardło.

- Nie, to niemożliwe - powiedziałam sama do siebie, zbliżając twarz do komputera.

- Znasz ją? - zażartował Zbych. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Kobieta miała około trzydziestki, długie, ciemne włosy, twarz specjalnie zamazaną tak, aby nie można było jej rozpoznać.

- Są jeszcze inne zdjęcia tej babki? - zapytałam drżącym głosem. - Są... Tej i innych. Widzę, że cię wzięło.

- Pokaż - zażądałam. Na kolejnych była ta sama kobieta w erotycznych pozycjach. Zdjęcia były tak wykadrowane, że twarzy faceta, z którym się kochała, nie było widać. Ale rozpoznałam łóżko. W przekonaniu, że to jest łóżko, o którym myślę, utwierdziły mnie kolejne zdjęcia przedstawiające tym razem inną kobietę. Szczupłą, o rudych włosach...

- Służbowe nasiadówki - powiedziałam półgłosem do siebie. Krew uderzyła mi do głowy i zrobiło mi się słabo. Uświadomiłam sobie, co jeszcze mogę za chwilę zobaczyć...

Z życia wzięte
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy