Reklama

Królowa jest tylko jedna (relacja z koncertu Kate Bush)

"Magiczny", "wspaniały", "poruszający" - takie określania pojawiały się w recenzjach pierwszych dwóch z 22 zaplanowanych koncertów powracającej po 35 latach na scenę Kate Bush. W piątek, 29 sierpnia, obejrzałem trzeci z nich - każdy z wymienionych wyżej epitetów jest trafny. Żaden nie oddaje w pełni niezwykłej atmosfery spektaklu, który przygotowała brytyjska wokalistka.

Jak ważną postacią jest Kate Bush, może świadczyć fakt, że bilety (ponad 80 tys. sztuk) na wszystkie 22 koncerty zatytułowane "Before the Dawn" rozeszły się w 15 minut! Na premierowym show widziani byli m.in. Lily Allen, Bjork, Marc Almond i David Gilmour. Krążą plotki, że pojawili się też David Bowie i Madonna. Zainteresowanie występami piosenkarki jest tak duże, że dziennik "London Evening Standard" martwi się, by fani, którym nie udało się zdobyć wejściówek, nie wywołali zamieszek.

O przyczynach rezygnacji Brytyjki z występów na żywo krąży wiele domysłów. W książce "Zmysłowy świat Kate Bush" Graeme Thomson przytacza wypowiedzi bliskich współpracowników artystki, którzy tłumaczą jej niechęć do koncertowania wyczerpaniem po innowacyjnej pod względem artystycznym i technologicznym trasie "The Tour Of Life", a także traumą po wypadku Billa Duffielda, młodego inżyniera światła, który zginął po jednej z prób do pierwszych koncertów Kate.

Reklama

Wokalistka nigdy jednoznacznie nie wytłumaczyła swojej decyzji. Ale nigdy też nie wykluczyła powrotu. Ba, w różnych wywiadach podkreślała, że jej rozbrat ze sceną jest tylko czasowy. Słowa więc dotrzymała.

Gdy w piątkowy wieczór na czele chóru wkroczyła na scenę londyńskiego Eventim Apollo publiczność zerwała się z miejsc i zgotowała jej entuzjastyczną owację, podobne można obserwować chyba tylko na imprezach sportowych. A nie mniejsze wiwaty pojawiały się tego wieczoru wielokrotnie: po każdej trudniejszej partii wokalnej czy efektownej scenie, których nie brakowało.

Spektakl "Before the Dawn" - słowo "koncert" wydaje się zbyt mało wymowne, by używać go do opisania tego multimedialnego przedstawienia: łączącego musical, teatr, sztuki wizualne, a nawet elementy filmu - podzielony był na trzy części.

Pierwszą stanowił recital, w ramach którego publiczność usłyszała tradycyjnie wykonane kompozycje "Lily", "Hounds of Love", "Joanni", "Running Up That Hill", "Top of the City" oraz "King of the Mountain". Znakomicie dysponowanej wokalistce towarzyszył siedmioosobowy zespół i chór.

Druga to pop-opera zbudowana w oparciu o suitę "The Ninth Wave" pochodzącą z wydanego w 1985 roku albumu "Hounds of Love".

Podczas trzeciej, oddzielonej 20-minutową przerwą, części Kate zaprezentowała "A Sky of Honey", czyli drugą połowę koncepcyjnego albumu "Aerial" z 2005 roku.

Całość zwieńczył bis, na który złożyły się przejmująco wykonana przy akompaniamencie fortepianu kompozycja "Among Angels" oraz zaśpiewany wraz z publicznością przebój "Cloudbusting".

By zilustrować przedstawiane w piosenkach historie artystka wykorzystała cała gamę efektów: od dziwacznych kostiumów, przez pełną inwencji scenografię, motywy dźwiękowe i świetlne, nietypowe układy taneczne, projekcje wideo, po latający nad publicznością mechanizm imitujący helikopter. Wśród aktorów i tancerzy na scenie pojawił się syn artystki, który odegrał jedną ze scen, 16-letni Bertie miał także swoją partię wokalną.

Monumentalność i perfekcja realizacji spektaklu sugerują, że powrót Kate to decyzja przemyślana. Dają też pewną odpowiedź na pytanie o brak regularnych tras - zorganizowanie tak skomplikowanego przedsięwzięcia po każdej płycie byłoby po prostu niewykonalne. Zwłaszcza dla kogoś, kto, jak autorka "Wuthering Heights", stara się być pod każdym względem perfekcyjny - o chorobliwym dopracowywaniu szczegółów przez Kate krążą legendy. Tym bardziej kuriozalne wydają się sugestie brytyjskiej prasy po apelu piosenkarki do uczestników koncertów "Before the Dawn", by nie przynosili na nie smartfonów, że być może boi się zarejestrowania słabszych fragmentów show... Takich nie było. Zresztą dla wielu fanów już sama możliwość zobaczenia i usłyszenia wokalistki na żywo bez względu na jej formę byłaby spełnieniem marzeń.

Estymę, jaką cieszy się piosenkarka, dobrze opisał Elton John w filmie "The Kate Bush Story: Running Up That Hill", który telewizja BBC wyemitowała kilka dni przed pierwszym koncertem z serii "Before the Dawn". Słynny muzyk opowiadał w nim o imprezie na kilkaset osób, którą zorganizował i na którą zaprosił Kate. Mimo iż większość uczestników przyjęcia stanowili ludzie z pierwszych stron gazet, uwagę wszystkich i tak przykuwała autorka "Hounds of Love".

Mówiąc o sławnych muzykach, zastanawiam się, co czuli oglądając spektakl "Before the Dawn"; pomysłowością i poziomem wykonawczym jego bohaterka ustawiła im poprzeczkę niezwykle wysoko.

Na swój powrót Brytyjka wybrała halę Eventim Apollo (dawniej działającą pod szyldem Hammersmith), gmach, w którym przed 35 laty dała swój poprzedni show. Właściciele, przedstawiając obiekt, chwalą się, iż gościł The Beatles, Boba Marleya i The Rolling Stones. Po obejrzeniu i wysłuchaniu "Before the Dawn" nie mam wątpliwości, że wizytówką słynnej hali zastanie także Kate Bush, zwłaszcza, że wszystkie 22 spektakle zaplanowano w tym miejscu.

Widowisko oglądałem w towarzystwie fana artystki, który specjalnie na nie przyleciał do Londynu z Krakowa; podsumowując show stwierdził: "Królowa jest tylko jedna!". Nie sposób się z nim spierać.

Olek Mika, Londyn

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koncert | Kate Bush
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy