Młodzi Hiszpanie wciąż na rozdrożu

Czwartek, 3 stycznia 2019 (11:56)

Prawie 30-procentowe bezrobocie, śmieciowe umowy i najniższe płace - po 10 latach od początku kryzysu w Hiszpanii, młodzi wciąż nie widzą przed sobą perspektyw.

Przed 2008 rokiem, czyli przed rozpoczęciem kryzysu, mówiło się w Hiszpanii o "pokoleniu 1000", bo zwykle na pensje wynoszące najwyżej tysiąc euro mogli liczyć młodzi absolwenci wyższych uczelni. Teraz mówi się o "pokoleniu z pobocza", bo tam - zdaniem ekspertów - zostali wyrzuceni młodzi mieszkańcy kraju. Kiedy rozpoczynał się kryzys, większość z nich studiowała. Kiedy zakończyła naukę bardzo szybko przekonała się, że firmy mają im do zaoferowania niskie pensje, źle opłacane staże i umowy na czas określony.

Chętnych do pracy jednak nie brakuje. Bezrobocie wśród młodych Hiszpanów wynosi 29,4 proc. To dużo, ale prawie o połowę mniej niż jeszcze 4 lata temu (57,9 proc.). Dalsze zmniejszanie poziomu bezrobocia jest coraz trudniejsze. Jak wynika z badań Eurostatu, co drugi młody, hiszpański bezrobotny ma ukończoną jedynie szkołę podstawową. Zwykle są to osoby, które w latach budowlanego boomu rzuciły naukę i odeszły do budownictwa. Teraz, aby mogły znaleźć pracę, muszą nauczyć się zawodu. Co piąty młody bezrobotny jest zaś absolwentem wyższej uczelni. Problemem ze znalezieniem pracy w tej grupie jest często niedostosowanie kierunku edukacji do potrzeb rynku. Hiszpański resort pracy szacował, że w 2018 roku w kraju było np. ponad 300 tysięcy wakatów w branży IT.

Jedną z konsekwencji złej sytuacji ekonomicznej młodych jest ich coraz późniejsza emancypacja. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez prestiżowe Centrum Reina Sofia (Centrum Królowej Zofii), niespełna 8 procent młodych (7,6 proc.) między 20. a 30. rokiem życia jest w stanie uniezależnić się od rodziców. Większości nie stać na kupno ani wynajem mieszkania. To o 4 punkty procentowe mniej niż na początku kryzysu. Dla porównania, średnia europejska młodych wyemancypowanych wynosi 30 proc. Sytuacja nie sprzyja też zakładaniu rodzin. Hiszpanie decydują się na pierwsze dziecko zwykle po 30. roku życia - najpóźniej ze wszystkich Europejczyków.

Sposobem na zaradzenie problemowi ma być rządowy program przedstawiony na koniec roku przez premiera - socjalistę Pedro Sancheza. Zakłada on stworzenie do końca 2021 roku, dla młodych, prawie trzech milionów stałych miejsc pracy, podniesienie wysokości stypendiów i wsparcie dla nowo powstających firm. Wszystkie te środki mają też zachęcić do powrotu do kraju miliona młodych, dobrze wykształconych Hiszpanów, którzy wyemigrowali podczas kryzysu. Zanim jednak najmłodsi pracownicy odczują efekty rządowego programu, muszą się zadowalać umowami nierzadko podpisywanymi na kilka dni. Dlatego w Hiszpanii minimalną płacę wyznacza się na miesiąc ale też na dzień. Teraz wynosi ona odpowiednio 900 euro i 30 euro.

Ewa Wysocka

INTERIA.PL

Podziel się