<a href="http://sport.interia.pl/forum/polscy-kibice-zawzieli-sie-na-rosjan-tematy,dId,2508204">Rosjanie nie potrafią przegrywać? Dołącz do dyskusji!</a> 26-letni przyjmujący udzielił wywiadu serwisowi Biznes Online. Sporo miejsca przepytujący go dziennikarz poświęcił relacjom siatkarza z polską publicznością. Te, delikatnie mówiąc, do najmilszych nie należały. - Na meczach wytykali nas palcami, wykrzykiwali nieprzyjemne rzeczy. Zawsze uważałem Polaków za normalnych ludzi. Gdy przyjeżdżałem do ich kraju z Uralem wszystko było w porządku. Podczas MŚ zdałem sobie jednak sprawę, że to zgniła nacja - wypalił Spiridonow.Szum wokół Spiridonowa zrobił się, gdy na Twitterze określił Polaków "Pszekami", w nawiązaniu do naszego języka, który dla Rosjan przepełniony jest dźwiękami "prz", "psz".- Tak określiłem ich "Pszekami", ale nie miałem zamiaru obrażać Polaków, tylko zwrócić uwagę na fakt, że zepsuli losowanie III fazy MŚ - wyjaśnia siatkarz. - A to, że oni są "Pszekami", że mają język taki, to każdy w Rosji wie. Polacy nas nazywają "ruskimi psami" i to ma być mniej obraźliwe niż "Pszek"?- Zresztą o Polakach to jeszcze Majakowski powiedział: "Narodowi żmij - język żmij". Można zatem powiedzieć, że zacytowałem klasyka - dowodzi Spiridonow.Rosjanin dodał jednak, że poza obiektami sportowymi nie spotkał się z negatywnymi reakcjami Polaków. W polskich mediach po meczu z Rosją, wygranym przez "Biało-czerwonych" 3:2, pojawiły się głosy, że kontrowersyjny reprezentant "Sbornej" opluł naszych kibiców. - Nonsens! Nic takiego nie miało miejsca. FIVB che mnie ukarać? Za co? Za to, że polscy fani mówią, że ich oplułem? To niedorzeczne - broni się Spiridonow. - Polskiemu posłowi, który w wywiadach oskarżał mnie o plucie, to prędzej bym przyłożył, niż go opluł - dowodzi siatkarz "Sbornej". - Wystarczy zwrócić uwagę na fakty. W całym turnieju dostałem tylko jedną żółtą kartkę i to w ostatnim secie ostatniego meczu, gdy zachęcałem polskich kibiców do głośniejszych gwizdów przed moim serwisem - broni się Spiridonow. Rosjanin przyznał także, że on i jego koledzy ciągle musieli mieć wokół siebie uzbrojoną po zęby ochronę. - Cały czas przynajmniej pięć samochodów nam towarzyszyło. Na każdego członka kadry przypadało dwóch ochroniarzy z bronią - twierdzi Spiridonow. Cały siatkarski świat chwali organizację polskich mistrzostw, a także atmosferę na trybunach. Spiridonow nie jest jednak zachwycony tym, co zastał w Polsce. - Nasi kibice zrobiliby to lepiej - podkreśla. Pytanie, na ile brać na poważnie słowa siatkarza, który w finale kibicował...Francji. - Zasłużyli na finał w odróżnieniu od dwóch zespołów, które w nim wystąpiły - uważa Spiridonow. Na pytanie o to, jak odnosi się do upolitycznienia sportowego widowiska, Spiridonow odpowiada: - Myślę, że to robią mali ludzie. Jak można od sportowca żądać: "Oddajcie Krym!", czy co tam jeszcze do nas krzyczeli. Tak, byłem na Krymie raz w życiu i zupełnie nie wnikam w to, co tam się dzieje. W finale mistrzostw świata Polska wygrała z Brazylią 3:1. Rosja zajęła piąte miejsce. *** Oplucie kibiców, niewybredne komentarze - tak zapamiętamy występ Spiridonowa na mistrzostwach. W pamięci fanów pozostanie zapewne też obrazek z meczu Rosja - Niemcy, kiedy to kontrowersyjny zawodnik "rozstrzelał" (gestem) osoby na trybunach. Autor: Michał Białoński <a href="http://sport.interia.pl/raport-siatkarskie-ms-polska-2014/aktualnosci/spiridonow-rozstrzelal-kibicow-polski-video,vId,1563505" target="_blank">Zobacz prowokacyjną "cieszynkę" Spiridonowa</a>