- Na razie wiem, że to naciągnięcie mięśnia, ale jeszcze nie wiem, jak poważne. Dopiero po popołudniowym skanie szczegółowym będę wiedziała więcej. Dopiero po nim będę mogła podjąć decyzję, czy wystąpię tu w deblu, czy też będę musiała się wycofać z turnieju - mówiła po meczu Linette, która debiutowała na londyńskiej trawie. - Szkoda by było, bo bardzo mi się tu spodobało. Dotychczas moim ulubionym turniejem w Wielkim Szlemie był Australian Open. Ale teraz już wiem, że się zmieniło i wygrywa zdecydowanie Wimbledon. To miejsce ma swoją magię - dodała. Mecz Linette z Japonką Kurumi Narą rozgrywany był jako pierwszy (od godziny 11.30) na korcie numer osiem, w piekącym słońcu i temperaturze powietrza zbliżającej się do 30 stopni Celsjusza. Zdecydowanie nie jest to typowa londyńska pogoda i do tego - często wyśmiewany przez mężczyzn kobiecy tenis - a jednak pojedynek mógł się podobać. Początek należał do Nary, która odważnie atakowała każdą piłkę i potrafiła straszyć rywalkę atakami do siatki. Była tez nieco precyzyjniejsza, dzięki czemu objęła prowadzenie 3:1. Później jednak właściwy rytm uderzeń złapała Linette, która coraz odważniej wchodziła w kort i rozprowadzała rywalkę między narożnikami. Lepiej też serwowała, a do tego odnotowała serię pięciu kolejnych wygranych gemów. Po około 35 minutach rozstrzygnęła pierwszego seta wynikiem 6:3. Gdy w drugiej partii ponownie na tablicy pojawił się wynik 3:1 dla Japonki, wydawało się, że scenariusz może się powtórzyć, bowiem to Polka - pomimo przegrania swojego serwisu - częściej przejmowała inicjatywę w wymianach i grała pewniej. Jednak, chociaż zdołała wyjść na 3:4, to nie zdołała odrobić straty. - Chociaż w pierwszym secie się obudziłam dopiero przy 1:3, to później jakoś wszystko poszło po mojej myśli i grałam bardzo dobrze. Nie mogę tez powiedzieć, żebym źle grała w drugim secie, ale tu popełniłam kilka niepotrzebnych błędów, no i szansa uciekła, nie udało mi się dogonić rywalki. Trzeci set był nie mniej zacięty, ale w trzecim gemie Linette poślizgnęła się na trawie i niefortunnie upadła, naciągając mięsień lewego uda. Poprosiła o pomoc medyczną, której jej udzielono przy stanie 3:4. Wyszła jeszcze na kort, ale po dwóch rozegranych wymianach ze łzami w oczach poddała mecz. - Szkoda, bo na dzień dobry ją przełamałam w trzecim secie i prowadziłam 2:0, ale po tym naciągnięciu mięśnia chyba zbytnio oszczędzałam tę nogę. Zaczęły się skurcze i potworny ból, który nie pozwalał mi kontynuować meczu. Mogłam oczywiście próbować dograć go do końca, ale nie chciałam ryzykować czegoś poważniejszego. Zresztą to nie byłaby i tak normalna gra. Bez sensu było bardziej obciążać nogę - podsumowała Linette. Polska tenisistka jest zgłoszona do turnieju WTA w Budapeszcie za dwa tygodnie, ale decyzję czy zagra tam podejmie w zależności od stanu zdrowia. W drugiej połowie lipca poleci do Stanów Zjednoczonych i prawdopodobnie w kraju pojawi się dopiero po zakończeniu sezonu. - Nie zdecydowałam jeszcze, czy starty w USA zacznę od turnieju w Stanford, czy w Waszyngtonie, ale będę tam do US Open, a po nim od razu lecę do Azji i tam będę grała już turnieje do końca sezonu. Dobrze się tam czuję i jestem zakochana w kuchni chińskiej. Jest naprawdę wspaniała, choć trochę tłusta czasami. Jeszcze się nie zaczęłam uczyć języka chińskiego. Jest ponoć bardzo trudny. Ale może kiedyś, zobaczymy - dodała Linette. Nie powiodło się w pierwszej rundzie polsko-słowackiemu deblowi Mateusz Kowalczyk i Igor Zelenay. Przegrał on z hiszpańskim duetem, rozstawionym z numerem szóstym, Marcel Granollers i Marc Lopez 6:3, 6:4, 6:7 (6-8), 4:6, 13:15. Warto odnotować fakt, iż w tie-breaku trzeciego seta Kowalczyk i Zelenay nie wykorzystali dwóch piłek meczowych, bowiem prowadzili w nim 6-4. W pierwszej rundzie odpadła również Paula Kania razem ze słowacką partnerką Janette Husarovą. Przegrały ze Słowaczką Danielą Hantuchovą i Australijką Samanthą Stosur 1;6, 5:7. Agnieszka Radwańska, finalistka tego turnieju z 2012 roku, pokonała Czeszkę Lucie Hradecką 6:3, 6:2. Pewne zwycięstwa w swoich pierwszych meczach na londyńskiej trawie odnieśli we wtorek m.in. Szwajcar Roger Federer (nr 2.) i Hiszpan Rafael Nadal (10.), a wśród kobiet Czeszka Petra Kvitova (2.) Z Londynu Tomasz Dobiecki