Już dziś o godz. 20:00 na antenie ESPN Classic, zapraszamy do oglądania finału Ligi Mistrzów UEFA w sezonie 1998/1999 pomiędzy Manchesterem United a Bayernem Monachium! Po porażce 0-2 na Old Trafford, 26 sierpnia 1998 roku świeżo upieczony mistrz Polski, Łódzki Klub Sportowy zremisował u siebie 0-0 ze słynnym Manchesterem United w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów. Kilka miesięcy później pogromcy łódzkiej drużyny sięgnęli po Puchar Europy, wygrywając z Bayernem Monachium jeden z najsłynniejszych finałów w historii Ligi Mistrzów i piłki nożnej. Gdy "Czerwone Diabły" eliminowały z dalszych rozgrywek mistrza Polski, monachijczycy pozbawiali złudzeń Obilić Belgrad (4-0, 1-1). Co ciekawe, obie ekipy, zanim wystąpiły w wielkim finale, spotkały się w fazie grupowej, w dodatku w "grupie śmierci", którą uzupełniały FC Barcelona i trochę odstające od pozostałych Broendby Kopenhaga. Dwa grupowe starcia Manchesteru United i Bayernu Monachium kończyły się remisami - 2-2 w Niemczech i 1-1 w Anglii. Monachijczycy dwukrotnie pokonali Barcelonę, a United rozegrali dwa pasjonujące pojedynki z Katalończykami, oba zakończone remisami 3-3. Bayern, mimo niespodziewanej porażki w pierwszym meczu z Broendby, wygrał grupę D o punkt przed Manchesterem i o trzy przed Barcą. Wtedy nikt jeszcze nie wiedział, że 26 maja 1999 roku niemiecki i angielski zespół znów zawitają na Camp Nou, a piłkarze Barcelony z trybun będą oglądać ich zmagania. W niemiecko-niemieckim ćwierćfinale Bayern zdemolował 1.FC Kaiserslautern (2-0, 4-0), sygnalizując, że w tej edycji Ligi Mistrzów interesują go tylko najwyższe cele. United też nie kryli się ze swoimi ambicjami, czego efektem było wyeliminowanie (2-0, 1-1) Interu Mediolan. W półfinałach nie było już tak łatwo. Monachijczycy przegrywali 1-3 z Dynamem Kijów, by szczęśliwie zremisować 3-3 po golu Carstena Janckera w 90. minucie meczu. O losach dwumeczu rozstrzygnęła bramka Maria Baslera w rewanżu. Manchester rzutem na taśmę zremisował u siebie z Juventusem Turyn (1-1), dzięki trafieniu Ryana Giggsa. Gdy po 10 minutach drugiego meczu "Stara Dama" prowadziła 2-0, mało kto spodziewał się wygranej 3-2 "Czerwonych Diabłów" i ich awansu do wielkiego finału. 21 kwietnia wszystko było jasne: Manchester United i Bayern Monachium miały ponad miesiąc na przygotowania do finału. Po drodze podopieczni Alexa Fergusona wywalczyli mistrzostwo Anglii i sięgnęli po krajowy puchar. Bawarczycy triumfowali w Bundeslidze. Nadeszła środa 26 maja. Na trybunach katalońskiego giganta zasiadło 90 tysięcy widzów, choć w zdecydowanej większości nie byli to "widzowie", lecz fani obu zespołów, którzy za zwycięstwo swojej drużyny daliby się pokroić. Szkoleniowiec Bayernu Ottmar Hitzfeld desygnował na finałowe spotkanie następującą jedenastkę: Oliver Kahn - Marcus Babbel, Lothar Matthaeus, Thomas Linke, Samuel Kuffour - Michael Tarnat, Stefan Effenberg, Jens Jeremies, Mario Basler - Carsten Jancker, Alexander Zickler. Ferguson postawił na takich oto piłkarzy: Peter Schmeichel - Gary Neville, Ronny Johnsen, Jaap Stam, Denis Irwin - Ryan Giggs, Nicky Butt, David Beckham, Jesper Blomqvist - Dwight Yorke, Andy Cole. Piłkarzy na murawę wyprowadził słynny włoski arbiter Pierluigi Collina. Role kapitanów w obu zespołach pełnili bramkarze, ikony klubów z Monachium i Manchesteru, wybitni golkiperzy Kahn i Schmeichel. Zanim mecz rozpoczął się na dobre, Bayern prowadził już 1-0. Basler ustawił piłkę 20 metrów od bramki Schmeichela. Niemiecki piłkarz uderzył płasko, precyzyjnie przy słupku, w długi róg bramki duńskiego bramkarza. Zasłonięty Schmeichel nawet nie ruszył do piłki. Potem, choć sam też nie był bez winy, zrugał stojących w murze kolegów, którzy dali się zepchnąć, otwierając korytarz dla posłanej przez Baslera piłki. Strata bramki nie podziałała na piłkarzy Fergusona mobilizująco. United grali w tym meczu ospale, nie umieli złapać swojego rytmu. Po przerwie wciąż groźniejszy był Bayern. Mehmet Scholl trafił w słupek, mocno zbudowany Jancker pokusił się o próbę przewrotki, trafiając piłką w poprzeczkę. Zbliżał się koniec meczu, wydawało się, że nie ma ratunku dla Manchesteru. - Moi piłkarze nigdy się nie poddają. Zawsze jest nadzieja, że coś zdziałają. Ale tym razem myślałem, że są już pokonani - mówił po meczu Ferguson. W 67. minucie Szkot wpuścił na boisko Teddy’ego Sheringhama w miejsce Blomqvista. Czternaście minut później Ole Gunnar Solskjaer zastąpił Cole’a. Jak się później okazało, były to jedne z najtrafniejszych, a na pewno najgłośniejszych zmian w historii futbolu. Trener Bayernu Hitzfeld wspomnianym Schollem zastąpił Zicklera. W 80. minucie Thorsten Fink zmienił Matthaeusa, a w 89. Hasan Salihamidzić - Baslera. Collina do regulaminowego czasu gry doliczył trzy minuty. Niemieccy kibice byli już gotowi do wielkiego święta. Anglików przerażała świadomość długiego smutnego powrotu do domu. United przedarli się lewą stroną i wywalczyli rzut rożny. Piłkę w narożniku boiska ustawił Beckham, skąd posłał ją w pole karne Bayernu. Po lekkim zamieszaniu futbolówka znalazła się tuż za linią szesnastu metrów pod nogami Giggsa. "Wszystko rozegrało się błyskawicznie, nie byłem w stanie odpowiednio ułożyć lewej stopy, więc uderzyłem prawą nogą, którą czasem nazywam drewnianą. Strzał był kiepski, ale piłka trafiła do Teddy’ego (Sheringhama - przyp. red.), który pchnięciem z pięciu metrów posłał ją prosto do siatki" - tak opisał całą sytuację Walijczyk w autobiografii "Ryan Giggs. Moje życie, moja historia". Gdy piłka wpadała do bramki zaskoczonego Kahna, była 91. minuta meczu. A więc dodatkowe emocje, 30 minut dogrywki, a może i karne. Trudno było sobie wymarzyć większą dramaturgię w końcówce tego meczu. A jednak. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Beckham znów ustawił piłkę w narożniku boiska. Słynny Anglik dośrodkował futbolówkę wprost na głowę Sheringhama, ten, próbując chyba strzelać, strącił ją głową w pole bramkowe do niepilnowanego Solskjaera. "Morderca o twarzy dziecka" dołożył stopę i wpakował piłkę pod poprzeczkę bramki Bayernu. Niemcy zamarli. Czegoś takiego nie przeżyli chyba nigdy w swoim piłkarskim życiu. Collina nie wiedział, czy będzie w stanie jeszcze wznowić grę, gdyż monachijczycy nie mieli już siły podnieść się z trawy. Wiedzieli, że jest zbyt mało czasu, by wyrównać. Chwilę później Ghanijczyk Samuel Kuffour płakał jak dziecko, bijąc pięścią w murawę. "Manchester United dotarł do ziemi obiecanej. Nikt nigdy nie wygra już Pucharu Europy w bardziej dramatycznych okolicznościach" - krzyczał komentator angielskiej ITV Clive Tyldesley. "To była błogosławiona chwila, kiedy poczułem, że finał Ligi Mistrzów jest wygrany. Dopiero co przegrywaliśmy jedną bramką, dopiero co sędzia techniczny pokazał, że do ostatniego gwizdka już tylko trzy minuty, a tu udało nam się wyrównać" - wspomina Giggs. Cała angielska część Camp Nou oszalała ze szczęścia. Fani United przeżywali przygodę swojego życia. Piłkarze Fergusona skakali z radości. Jeszcze trzy minuty wcześniej chcieli zapaść się pod ziemię, teraz o tym samym marzyli zawodnicy Bayernu. "Wydawało mi się wielką niesprawiedliwością, że Scholesy (Paul Scholes - przyp. red.) wymachuje Pucharem Europy w garniturze, podobnie jak Roy Keane, który także cieszył się z nami na murawie" - przypomniał Giggs o dwóch wielkich postaciach Manchesteru United, które nie mogły wystąpić w wielkim finale z powodu kary za kartki. Manchester United został triumfatorem Ligi Mistrzów po meczu, o którym głośno mówi się do dzisiaj. Trzy minuty barcelońskiego finału przeszły do historii futbolu. To były trzy minuty, które wstrząsnęły piłkarskim światem. W lipcu 1999 roku Alex Ferguson otrzymał przyznany przez brytyjską królową Elżbietę II tytuł szlachecki. Wczoraj klub z Manchesteru ogłosił, że po 27 latach pracy w roli trenera "Czerwonych Diabłów" Ferguson zakończy po sezonie karierę, ale pozostanie w klubie jako dyrektor sportowy. Autor: Waldemar Stelmach Już dziś o godz. 20:00 na antenie ESPN Classic, zapraszamy do oglądania finału Ligi Mistrzów UEFA w sezonie 1998/1999 pomiędzy Manchesterem United a Bayernem Monachium!