Koniec sielanki. Henry pokłócił się z kibicami Arsenalu

Poniedziałek, 16 stycznia 2012 (13:05)

Atmosfera w Arsenalu daleka jest od sielankowej. Po upokarzającej porażce ze Swansea (2-3) z kibicami pokłócił się Thierry Henry. Ten sam piłkarz tydzień wcześniej noszony był przez fanów na rękach, po tym, jak strzelił decydującego o zwycięstwie z Leeds 1-0.

Sprawę nagłaśnia angielski tabloid "The Sun". Czytamy tam, że do sprzeczki Francuza z fanami "Kanonierów" doszło po końcowym gwizdku przegranego 2-3 wyjazdowego meczu ze Swansea City. Henry nakłonił zszokowanych porażką kolegów z drużyny do podziękowania kibicom Arsenalu, którzy udali się na mecz i obejrzeli szóstą wyjazdową klęskę w tym sezonie.

Małej grupce fanów z Londynu podziękowania nie wystarczyły. W niewybrednych słowach wytknęli oni piłkarzom brak zaangażowania.

"Gdzie wasze serca, gdzie wasz charakter do walki" - pytali wściekli kibice.

"Wspierajcie klub i drużynę, nie sztuką jest tylko krytkować" - odparł Henry, a w jego ślady poszedł później rzecznik prasowy londyńskiego klubu, apelując o wsparcie dla drużyny w trudnych chwilach.

I pomyśleć, że jeszcze niecały tydzień temu, fani Arsenalu gotowi byli nosić Henry'ego na rękach. Francuz po długo wyczekiwanym powrocie na Emirates Stadium tuż po wejściu na boisko strzelił Leeds United gola, który zadecydował o awansie "Kanonierów" do dalszej fazy Pucharu Anglii.

INTERIA.PL

Podziel się