Manchester United wydał miliony na niedowidzącego bramkarza

Piątek, 20 stycznia 2012 (12:59)

Znana jest już przyczyna słabej postawy Davida de Gei. Kupiony latem za ponad 18 milionów funtów bramkarz ma problemy ze wzrokiem! Nic więc dziwnego, że zdarzają mu się katastrofalne błędy.

Hiszpański bramkarz, który miał być następcą Edwina van der Sara, wyczerpał już limit błędów na ten sezon. Po serii feralnych kiksów Sir Alex Ferguson stracił do niego cierpliwość i odesłał na ławkę rezerwowych. Jednak gdyby szkocki menedżer, zamiast Hiszpana powiesił w bramce firankę, efekt mógłby być podobny. Według angielskiej prasy, 21-letni zawodnik ma problemy ze wzrokiem, które w znacznym stopniu utrudniają mu interwencje. Dozorca bramki "Czerwonych Diabłów" jest dalekowidzem i na boisku występuje z soczewkami kontaktowymi. Dopiero po sezonie utalentowany golkiper ma poddać się chirurgicznemu zabiegowi laserowemu.

De Gea przez większość swojego życia nosił okulary. Laserowy zabieg miał przejść już w marcu ubiegłego roku, jeszcze jako zawodnik Atletico Madryt. Sztab medyczny hiszpańskiego klubu kazał mu jednak czekać przez następny rok, ponieważ potrzebował wówczas jego dyspozycyjności.

Powiedzieć, że klub z Old Trafford kupił kota w worku byłoby sporym nadużyciem. Przed podpisaniem umowy, Hiszpan przechodził przecież regularne badania. A mimo to mistrzowie Anglii podpisali z nim umowę, bo wciąż uważają, że jego potencjał jest adekwatny do wydanych pieniędzy.

INTERIA.PL

Podziel się