Kot wtargnął na boisko i został bohaterem kolejki Premier League

Środa, 8 lutego 2012 (15:27)

Przebywał na boisku kilkadziesiąt sekund, a został bohaterem kolejki Premier League! O kim mowa? O kocie, który nieoczekiwanie wtargnął na murawę stadionu Anfield Road w trakcie meczu Liverpoolu z Tottenhamem.

Była 11 minuta spotkania, gdy prowadzący spotkanie arbiter nagle przerwał grę, a kibice na trybunach wyraźnie się ożywili. Wszystko z powodu niespodziewanego intruza, który pojawił się nagle na murawie.
"Mały kot nagle znalazł drogę na boisko Anfield Road. Ciekawe czy poradzi sobie z opuszczeniem murawy. Brad Friedel zagania kota w odpowiednim kierunku" - komentował na żywo wyraźnie rozbawiony spiker telewizji SKY Sports, który momentalnie zapałał sympatią do zagubionego futrzaka.


 "Jakim cudem kot znalazł się na stadionie piłkarskim? W każdym razie nie jest czarny, więc nie przyniesie nikomu pecha" - nie tracił humoru komentator.
 Cały incydent trwał niecałą minutę. Kot po otrzymaniu zasłużonych owacji opuścił boisko i dobrowolnie oddał się w ręce służb porządkowych.
 To jednak nie koniec kariery kota-intruza. Po meczu okazało się, że nie będzie musiał on zapłacić grzywny za wtargnięcie na murawę, gdyż jest dobrze znany gospodarzom stadionu. Ponoć po Anfield "kręci się" od jakiegoś czasu. Niebawem na Twitterze pojawił się oficjalny profil liverpoolskiego kota, o nazwie "Anfield Cat". W momencie pisania tych słów, obserwowało go 41.664 fanów.
 Kibice Liverpoolu szybko zaś znaleźli podobieństwo między kotem, a napastnikiem "The Reds", a "Kotem z Anfield" i do internetu trafiło obrazowe porównanie.

"Kot - minuta na boisku = 0 goli
Torres - ponad 600 minut na boisku = też 0 goli".

"W ciągu mojego krótkiego epizodu na Anfield minąłem więcej rywali, niż Stewart Downing przez cały sezon" - czytamy z kolei na twitterowym profilu kota. Z innego wpisu dowiadujemy się również, że "Anfield Cat" nie zamierza kandydować na nowego kapitana reprezentacji Anglii oraz, że w jego opinii mleko na wszystkich stadionach Premier League jest zdecydowanie za drogie.


INTERIA.PL

Podziel się