Klubowy autokar wjechał pod pociąg. To cud, że nikt nie zginął!

Piątek, 10 lutego 2012 (20:25)

Chwile grozy przeżyli piłkarze tureckiego Samsunsporu. W klubowy autokar, którym we wtorkową noc wracali z wyjazdowego meczu z Karabuksporem wjechał pociąg. Mogło dojść do tragedii, na szczęście skończyło się na niegroźnych obrażeniach kilku zawodników.

Była północ z wtorku na środę, gdy kierowca klubowego autokaru drużyny Samnsunspor przejeżdżał przez przejazd kolejowy. Nagle na torach pojawił się pociąg, który co prawda nie jechał z dużą prędkością, ale i tak staranował autobus. Szczęśliwie, przytomny kierowca zdążył przyspieszyć i lokomotywa uderzyła w tył autokaru, czyniąc stosunkowo małe szkody. Ranni zostali 23-letni obrońca Hakan Arslan i 24-letni pomocnik Serdar Ozkan.
 Co by było, gdyby pociąg uderzył w sam środek autokaru? Lepiej nawet nie myśleć.


"Gdybym w ostatniej chwili nie przyspieszył, w wypadku mogliby zginąć ludzie. Piłkarze w momencie uderzenia pociągu obudzili się w panice. Wielu potem dziękowało mi, mówiąc, że są naprawdę szczęściarzami, że przeżyli wypadek" - przyznał w rozmowie z prasą kierowca autokaru, Recep Terzi.
 Tureckie media przypominają, że 23 lata temu w wypadku klubowego autokaru życie stracił dyrektor sportowy, kierowca i trzech piłkarzy klubu.

INTERIA.PL

Podziel się