Prezydent Barcelony: Mourinho nie może uniknąć kary!

Wtorek, 26 czerwca 2012 (17:03)

Sandro Rosell, sternik FC Barcelona, nie zgadza się na to, by Jose Mourinho uniknął kary zawieszenia za włożenie palca w oko Tito Vilanovy. Nad abolicją dla ukaranych po ubiegłorocznych starciach zastanawia się prezydent hiszpańskiej federacji piłkarskiej.

Ubiegłoroczny dwumecz o Superpuchar Hiszpanii pomiędzy Realem Madryt i Barceloną zakończył się skandalem - doszło do rękoczynów, w których wzięli udział zawodnicy i działacze oby klubów. Ostateczny wyrok komisji dyscyplinarnej nakładał na Mourinho karę dwóch meczów zawieszenia w spotkaniach o Superpuchar Hiszpanii, natomiast Tito Vilanova, ówczesny asystent trenera Barcelony, miał przegapić jeden taki mecz. Dodatkowo obaj panowie mieli zapłacić grzywnę w wysokości 600 euro.

Po rezygnacji Pepa Guardioli trenerem Barcelony został Vilanova, co miało oznaczać, że pierwsze z dwóch spotkań pomiędzy aktualnym mistrzem Hiszpanii i triumfatorem Pucharu Króla szkoleniowcy obu klubów spędzą z dala od ławki rezerwowych. Justo Villar, szef RFEF (Królewskiej Hiszpańskiej Federacji Piłki Nożnej) w niedawnej wypowiedzi radiowej przyznał jednak, że rozważa abolicję dla wszystkich ukaranych po ubiegłorocznych incydentach. Nie byłby to precedens - Villar ma zwyczaj łagodzić lub anulować kary dyscyplinarne dla piłkarzy i trenerów przed rozpoczęciem sezonu, zwłaszcza po sukcesach reprezentacji Hiszpanii. "Byłby to akt miłosierdzia dla hiszpańskiej piłki" - przekonywał prezydent RFEF.

Takie plany oburzyły Sandro Rosella, który już wcześniej nie zgadzał się z ukaraniem Vilanovy, tłumacząc, że ówczesny asystent Pepa Guardioli w całym incydencie był wyłącznie ofiarą. Podczas konferencji prasowej Rosell stwierdził wprost: "W żadnym wypadku się nie zgadzamy, by to, co było agresją na naszym trenerze, pozostało bez kary, nie zamierzamy na to pozwolić. Jesteśmy klubem bardziej działań niż słów i wykorzystamy wszystkie  środki prawne, żeby się bronić".

INTERIA.PL

Podziel się