DW: Wideo dnia
Niemiecki biznesmen Franz Sedelmayer podjął walkę z silnym i niebezpiecznym przeciwnikiem – z rosyjskim państwem. Wszystko zaczęło się w 1991 r., kiedy mężczyzna założył w Sankt Petersburgu niemiecko-rosyjską spółkę joint-venture. Prosperowała ona świetnie - Franz nie przewidział jednak, że w 1994 r. po nieruchomość, w której znajdowała się siedziba spółki, sięgnie Kreml. Firma została wywłaszczona, a Sedelmayer i jego pracownicy wyrzuceni z budynku siłą.
Międzynarodowy sąd arbitrażowy w Sztokholmie przyznał Franzowi odszkodowanie w wysokości blisko 2,5 miliona dolarów, kierując się ustawą o ochronie inwestycji zagranicznych. Reakcja Rosji była… żadna. Sedelmayer postanowił jednak nie odpuszczać. Niczym Dawid walczący z Goliatem, zaczął wyszukiwać rosyjskie nieruchomości za granicą i wnosić o ich przymusową licytację. Udało mu się znaleźć już kilka takich budynków i częściowo pokryć swoje straty. – Chodziło o moją godność osobistą. Nie mogłem pogodzić się z tym, że zostałem tak oszukany przez państwo, w którym zainwestowałem swój kapitał – mówi Sedelmeyer.