DW: Wideo dnia
Uchodźcy z Afryki koczują we francuskim Calais w nieludzkich warunkach. Zdani są często na zwykłą ludzką życzliwość. Nie mają prądu i nie mogą nawet naładować telefonów komórkowych, żeby skontaktować się z rodziną. Z pomocą przyszła im niezwykła kobieta, zwana przez niektórych „aniołem”. Brigitte Lips zamieniła swój dom w stację elektroenergetyczną, gdzie hurtowo ładuje telefony komórkowe uchodźców. Mieszkanka Calais nie wypuszcza też swoich gości bez kawałka ciasta i życzliwego słowa.
Niestety, działalność Brigitte – która podkreśla, że jako katoliczka z radością niesie pomoc potrzebującym bliźnim – nie wszystkim się podoba. Sąsiedzi patrzą krzywym okiem na jej poczynania, a okolice jej domu regularnie patroluje policja. Brigitte nie zamierza jednak się poddawać. Bez lęku odwiedza koczowiska uchodźców czekających na prom, który zabierze ich z Calais do Wielkiej Brytanii. – Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego oni wszyscy mają telefony komórkowe, odpowiadam: A ty nie masz komórki? Gdybyś uciekał z kraju, też zabrałbyś ze sobą telefon, by kontaktować się z bliskimi. Ale ludzie niczego nie rozumieją... – opowiada rozgoryczona kobieta.