"Belgijskie Twin Peaks" z 17 mieszkańcami. Wymarłe miasto atrakcją turystyczną
Kiedyś tętniło tam życie, dziś hula wiatr. A wszystko przez błędne decyzje urzędników. Belgijskie miasteczko Doel to dla turystów i fotografów atrakcja taka, jak Czarnobyl. Wymarłe i trochę przerażające. - Wygląda, jakby doszło tu do wielkiej katastrofy - mówił jeden z odwiedzających Doel.
Miasto-widmo leży 30 kilometrów na północ od portu w Antwerpii. Prawie pół wieku temu eksmitowano z niego mieszkańców: najpierw w związku z budową elektrowni atomowej. Kolejnym powodem była planowana rozbudowa portu, która jednak do tej pory się nie rozpoczęła.
Choć belgijskie władze po raz kolejny mówią o mających wkrótce ruszyć pracach budowlanych, w Doel już mało kto w nie wierzy.
- Najpierw wyjechali starsi, którzy po zamknięciu sklepów nie mieli jak zaopatrywać się w żywność. Potem dołączyli do nich młodzi, bo zamknięto szkołę - opowiadał brukselskiej korespondentce Polsat News, Dorocie Bawołek Frank Peters, mieszkaniec Doel.
Obecnie Doel liczy 17 mieszkańców. W latach 70. było ich 1500.
Dodano:
Środa, 6 listopada 2019 (15:00)